Roger Tayor - Fun in Space

Roger_Taylor__Fun_in_Space1

Roger Taylor - Fun in Space (1981) EMI



01. "No Violins" – 4:33
02. "Laugh or Cry" – 3:06
03. "Future Management" – 3:03
04. "Let's Get Crazy" – 3:40
05. "My Country I & II" – 6:49
06."Good Times Are Now" – 3:28
07."Magic Is Loose" – 3:30
08."Interlude in Constantinople" – 2:04
09."Airheads" – 3:38
10."Fun in Space" – 6:22


Ignorowany nawet przez fanów Queen debiutancki krążek perkusisty Rogera Taylora to kawał świetnej rockowej muzyki. Lepszej niż niektóre nagrania jego macierzystego zespołu z lat 80. To, że Roger Taylor nigdy nie był statystą w jednym z najpopularniejszych angielskich zespołów ubiegłego wieku wie już coraz więcej osób. Trasy koncertowe Queen z Paulem Rodgersem i Adamem Lambertem oraz film "Bohemian Rhapsody" zrobiły swoje. Słuchacze kręcący z początku nosem na to co się teraz dzieje z jedną z największych legend show-biznesu coraz coraz bardziej doceniają Taylora i to co obecnie robi. I bardzo dobrze. Bez niego Brianowi Mayowi ciężko byłoby prowadzić cały ten rockowy cyrk.

Roger Taylor jest nie tylko perkusistą, choć muzycznie z instrumentami perkusyjnymi czuje się najbardziej związany, ale też świetnym wokalistą, autorem tekstów piosenek i kompozytorem. To, że świetnie śpiewa wiedzą wszyscy fani hard rocka i heavy metalu z lat 70. "The Loser in the End", Tenement Funster, "I'm in Love with My Car","Drowse","Fight from the Inside", "Rock It (Prime Jive)" to cudowne kawałki, które każdy szanujący się rockowy zespół chciałby mieć w swoim repertuarze. Po ich pierwszym przesłuchaniu aż ciężko uwierzyć, że to Queen. Roger Taylor naprawdę dobrze śpiewa i wiele osób w latach 70. dziwiło się, że nie jest wokalistą w swojej kapeli. Muzyk oczywiście wiedział jak wielkie umiejętności posiada i jako pierwszy członek Queen rozpoczął karierę solową! Było to na początku lat 80. Później wraz z klawiszowcem Spikiem Edneyem założył grupę The Cross, w której został wokalistą.

Kariera mistrza perkusji potoczyła się oczywiście mniej spektakularnie niż grupy Queen. Wpływ na to miał marketing, bo muzycznie Roger Taylor miał na początku lat 80. dużo więcej do zaoferowania niż Królowa. Przynajmniej dla fanów rocka. To był przecież okres, gdy Freddie Mercury wpadł w sidła diabolicznego Paula Prentera i pchnął zespół na nowe, dyskotekowe tory. Dla usprawiedliwienia Mercury'ego i Prentera warto zauważyć, że dyskotekowy, przesiąknięty kulturą gejowską styl jaki zaprezentował zespół w pierwszej połowie lat 80. był wtedy niezwykle modny. Szczyt powodzenia przeżywali wówczas Boy George, Jimmy Somerville czy Holly Johnson z Frankie Goes to Hollywood.

"Fun in Space" to rzecz, którą każdy kto lubi Queen powinien poznać i to nie tylko z powodu świetnej muzyki. W produkcję płyty zaangażowali się ludzie związani z zespołem. Inżynierem dźwięku i osobą, która zagrała na klawiszach był David Richards, który wyprodukował ostatnie trzy studyjne albumy Queen z Mercurym na wokalu. Obcy, który zerka na nas z okładki płyty to z kolei dzieło starego dobrego znajomego Rogera z czasów Smile, Tima Staffella, który napisał wraz z Brianem Mayem "Doing All Right" z pierwszej płyty zespołu "Queen".

Na płycie Taylora dominują oczywiście dźwięki rockowe, aczkolwiek zaznaczone są wpływy disco z lat 70. oraz Vangelisa. Być może wpływ na brzmienie albumu miał udział w przedsięwzięciu Davida Richardsa? Rozpoczynający płytę "No Violins" to mocny numer w stylu piosenek Queen zaśpiewanych przez Rogera. "Laugh Or Cry" z wyróżniająca się partią gitary akustycznej bardziej do dokonań londyńskiego zespołu przywodzi na myśl piosenki Davida Bowiego oraz Rogera Watersa. Rewelacyjny "Future Management" wyróżnia się przede wszystkim hipnotyczną linią basu i nasuwa skojarzenia z The Police. "Let's Get Crazy" to hołd dla rock 'n' rolla z lat 50., który Roger wraz z Freddiem tak uwielbiali. Blisko 7-minutowy utwór "My Country, Pts. 1 & 2" to pop-rock z dużą domieszką syntezatorów spod znaku ELO z popisowym partiami perkusyjnymi Rogera. "Magic Is Loose" to kolejny numer w stylu Watersa, natomiast żywiołowy i melodyjny "Airheads" to mocny, rytmiczny kawałek, który podobnie jak "No Violins" mógłby znaleźć się na jednej z rockowych płyt Queen z lat 70.

Reasumując debiutancki album kolegi Freddiego Mercury'ego to rzecz, która zaskoczy niejednego fana angielskiego kwartetu. Na pewno "Fun in Space" nie jest rzeczą wybitną, ale był to kolejny ważny krok w muzycznym rozwoju tego uzdolnionego artysty, który później popisał się między innymi piosenką "Radio Ga Ga". Pierwotnie ten słynny kawałek nazywał się dość brzydko i wywoływał skojarzenia skatologiczne - "Radio Ca Ca". Słowa piosenki były z kolei mało subtelną krytyką popowych stacji radiowych. Ale to już zupełnie inna historia.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa