Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2011

Podsumowanie roku - najlepsze albumy 2010 roku. Miejsca 15-11.

Obraz
15.Bonobo - Black Sands Simon Green dzięki najnowszemu dziełu "Black Sands" stał się nie tylko rozpoznawalną postacią sceny elektronicznej, ale też wykonawcą bardziej uznanym niż legendarny trip-hopowy skład Massive Attack, który w 2010 roku powrócił do życia całkiem niezłym krążkiem "Helligoland". 14. Caribou – Swim Daniel Snaith jest jednym z czołowych przedstawicieli kanadyjskiej sceny muzycznej, coraz bardziej odciskającej piętno na światowej popkulturze. Mimo że słuchaczom hasło Kanada przywodzi na myśl barokowe kompozycje Arcade Fire oraz zakorzenione w dźwiękach z pierwszych gier komputerowych utwory Crystal Castles to w państwie klonowego liścia najbardziej docenionym twórcą kanadyjskim pozostaje właśnie Snaith, znany jako Manitoba (nazwa zapożyczona od jednej z kanadyjskich prowincji) oraz Caribou (renifer). Tak sie stało, że dzieła nagrane pod pseudonimem Caribou zyskały największą popularność ze wszystkich kompozycji Snaitha. Poprzedni krążek artysty &quo

Podsumowanie roku - najlepsze albumy 2010 roku. Miejsca 15-11.

Obraz
15. Bonobo - Black Sands Simon Green dzięki najnowszemu dziełu "Black Sands" stał się nie tylko rozpoznawalną postacią sceny elektronicznej, ale też wykonawcą bardziej uznanym niż legendarny trip-hopowy skład Massive Attack, który w 2010 roku powrócił do życia całkiem niezłym krążkiem "Helligoland". 14. Caribou – Swim Daniel Snaith jest jednym z czołowych przedstawicieli kanadyjskiej sceny muzycznej, coraz bardziej odciskającej piętno na światowej popkulturze. Mimo że słuchaczom hasło Kanada przywodzi na myśl barokowe kompozycje Arcade Fire oraz zakorzenione w dźwiękach z pierwszych gier komputerowych utwory Crystal Castles to w państwie klonowego liścia najbardziej docenionym twórcą kanadyjskim pozostaje właśnie Snaith, znany jako Manitoba (nazwa zapożyczona od jednej z kanadyjskich prowincji) oraz Caribou (renifer). Tak sie stało, że dzieła nagrane pod pseudonimem Caribou zyskały największą popularność ze wszystkich kompozycji Snaitha. Poprzedni krążek artysty &

Podsumowanie roku - najlepsze albumy 2010 roku. Miejsca 20-16.

Obraz
Narzekałem na premiery muzyczne w 2010 roku. Uważam jednak, że w ciągu minionych 12 miesięcy pojawiło się na rynku muzycznym dużo wartościowych dzieł, o wiele ciekawszych od tych, które ukazały się w 2009 roku. Oto 20. najwybitniejszych albumów 2010 roku: 20. Sleigh Bells – Treats Alfred Hitchcock zwykł mawiać, że "film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć". Nowojorski duet Sleigh Bells postanowił zastosować się do wskazówek zawartych w tej maksymie podczas pracy nad debiutanckim krążkiem "Treats". Rozpoczynający album kawałek "Tell 'Em" przenosi słuchacza na front – huk i kakofonia skutecznie obezwładniają i zaciekawiają odbiorcę. Noise-popowa sieczka zaprezentowana przez Dereka Millera i Alexis Krauss wzbudza fascynację i co najważniejsze nie nuży słuchaczy; to produkt skrojony na miarę – płyta trwa zaledwie 32 minuty, czyli niewiele więcej niż rockowa EP-ka."Treats" to krążek głośny, agresyw

Podsumowanie roku - najlepsze albumy 2010 roku. Miejsca 20-16.

Obraz
Narzekałem na premiery muzyczne w 2010 roku. Uważam jednak, że w ciągu minionych 12 miesięcy pojawiło się na rynku muzycznym dużo wartościowych dzieł, o wiele ciekawszych od tych, które ukazały się w 2009 roku. Oto 20. najwybitniejszych albumów 2010 roku: 20. Sleigh Bells – Treats Alfred Hitchcock zwykł mawiać, że "film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć". Nowojorski duet Sleigh Bells postanowił zastosować się do wskazówek zawartych w tej maksymie podczas pracy nad debiutanckim krążkiem "Treats". Rozpoczynający album kawałek "Tell 'Em" przenosi słuchacza na front – huk i kakofonia skutecznie obezwładniają i zaciekawiają odbiorcę. Noise-popowa sieczka zaprezentowana przez Dereka Millera i Alexis Krauss wzbudza fascynację i co najważniejsze nie nuży słuchaczy; to produkt skrojony na miarę – płyta trwa zaledwie 32 minuty, czyli niewiele więcej niż rockowa EP-ka."Treats" to krążek głośny, agresy