Queen - Innuendo - recenzja 2016

Queen__Innuendo

Queen - Innuendo (1991) Parlophone



01. Innuendo - 6:31
02. I'm Going Slightly Mad - 4:22
03. Headlong - 4:38
04. I Can't Live with You - 4:33
05. Don't Try So Hard - 3:39
06. Ride the Wild Wind - 4:43
07. All God's People - 4:21
08. These Are the Days of Our Lives - 4:12
09. Delilah - 3:35
10. The Hitman - 4:56
11. Bijou - 3:36
12. The Show Must Go On - 4:36


Niedawno minęła 25. rocznica ukazania się albumu zespołu Queen "Innuendo" - płyty niezwykle ważnej w historii rocka. Krążek warto przypomnieć nie tylko w związku z dwudziestopięcioleciem wypuszczenia tego wydawnictwa na rynek. Nie sposób nie zauważyć analogii pomiędzy okolicznościami wydania "Innuendo" oraz ostatniej studyjnej płyty Davida Bowiego "Blackstar". Warto posłuchać i dowiedzieć się więcej o tym albumie również w kontekście nadchodzącego koncertu zespołu Queen w Polsce, który jest zaplanowany na czerwiec tego roku. Czternasty studyjny krążek brytyjskiego rockowego kwartetu Queen był ostatnim albumem z nowym materiałem, wydanym za życia wokalisty formacji Freddiego Mercury'ego. Album "Innuendo" został nagrany pomiędzy marcem 1989 roku a listopadem 1990 roku, w czasie gdy Freddie Mercury był już poważnie chory. Lekarze zdiagnozowali AIDS u frontmana angielskiej formacji wiosną 1987 roku. Pogarszający się stan zdrowia lidera Queen był także przyczyną przesunięcia terminu premiery krążka "Innuendo", która pierwotnie była zaplanowana na grudzień 1990 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia.

Frederick Mercury, tak jak niedawno zmarły David Bowie, ukrywał prawie do samego końca swoją chorobę, aczkolwiek część fanów oraz dziennikarzy domyślała się, że coś jest na rzeczy. Na twarzy oraz dłoniach artysty pojawiły się mięsaki Kaposiego - nowotwory złośliwe i klinicznie charakteryzujące się występowaniem czerwonych lub fioletowych plam pod skórą lub błonami śluzowymi. W przypadku chorych na HIV objawy tego nowotworu pojawiają się również na narządach wewnętrznych. Fani piosenkarza twierdzą, iż wspomniane mięsaki Kaposiego były przyczyną zapuszczenia krótkiego zarostu przez Mercury'ego, który w nowym imażu zaprezentował się w teledyskach do utworów z płyty "The Miracle" z 1989 roku.

Album "Innuendo", będący w pewnym sensie nawiązaniem do korzeni grupy z lat 70., w chwili gdy się ukazał otrzymał niezwykle mieszane recenzje. Bardzo rzadko zdarza się, żeby jedno dzieło tak podzieliło krytyków muzycznych. Jednak nawet uwzględniając argumenty osób, które wypowiedziały się negatywnie o finalnym dziele Freddiego Mercury'ego, nie sposób nie zauważyć, że mimo upływu lat krążek jest w dalszym ciągu przedmiotem dyskusji wśród fanów muzyki rozrywkowej oraz jest chętnie słuchany.

Na pewno nie sposób się nie zgodzić z tezą, że "Innuendo" to przede wszystkim cztery wybitne utwory, które ukazały się na singlach oraz bardzo dobra, aczkolwiek wyraźnie słabsza pozostała część płyty. W przeciwieństwie do innych wydawnictw trzeba jednak wskazać na to, że ostatni, wydany za życia lidera album Queen jest nie tylko wydawnictwem muzycznym. Brytyjski zespół w ciągu blisko dwudziestoletniej kariery przeistoczył się w popkulturowy, rozrywkowy kombajn, który zaczął żyć własnym życiem, niezależnie od angielskiego przemysłu muzycznego. Wiadomo było od pewnego momentu, że cokolwiek się nie wydarzy każdy kolejny krążek zespołu to będzie hit. Tak też się stało z "Innuendo". Album doszedł do 1. miejsca list przebojów w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Holandii, Włoszech i Szwajcarii i sprzedał się na tyle dobrze w Stanach Zjednoczonych, że dorobił się statusu złotej płyty.

Warto przyjrzeć się także stronie wizualnej wydawnictwa, która jest niezwykle oryginalna i kunsztownie wykonana. Przede wszystkim zespołowi Queen udało się wprowadzić do popkultury dzieła francuskiego grafika, karykaturzysty i ilustratora Grandville'a. Album promowały grafiki dziewiętnastowiecznego artysty, w tym znajdująca się na okładce krążka ulepszona wersja ilustracji "Żonglujący światami". Obrazki Grandville'a zostały też wykorzystane w teledysku do utworu tytułowego z tej płyty, wykonanego przez austriackich artystów ze studia DoRo Productions. Wspomniany wideoklip jest jednym z najciekawiej zrealizowanych i najbardziej pomysłowych filmów w historii przemysłu muzycznego. Każdy w członków zespołu został tutaj narysowany w innym, malarskim stylu. Freddie Mercury został przedstawiony w stylu charakterystycznym dla obrazów Leonarda da Vinci. Basista John Deacon został rozrysowany techniką kubistyczną, reprezentatywną dla twórczości hiszpańskiego malarza Pablo Picasso. Postać perkusisty Rogera Taylora została zaprezentowana w manierze ekspresjonizmu abstrakcyjnego, wymyślonej przez Amerykanina Jacksona Pollocka. Natomiast gitarzystę Briana Maya artyści z DoRo Productions namalowali w stylu wiktoriańskim. Muzyka idealnie współgra tutaj z filmem. Jak podkreślił Brian May to perfekcyjnie zrealizowane wideo przyczyniło się do sukcesu tego długiego, blisko siedmiominutowego utworu, który w styczniu 1991 roku od razu wskoczył na 1. miejsce listy przebojów w Wielkiej Brytanii.

innuendo

innuendo2

innuendo3

innuendo6

"Innuendo" jest kawałkiem dosyć wymagającym od współczesnego odbiorcy, nie przyzwyczajonego do tego typu form muzyki popularnej. Nawiązujący w swojej strukturze do utworu "Bohemian Rhapsody", z refleksyjnym, zadumanym tekstem numer jest jednym z najbardziej nietypowych muzycznych hitów zespołu. Mroczna, epicka kompozycja przywołuje progresywną i hard rockową muzykę rockową lat 70., której Queen był przedstawicielem. Można stwierdzić, że był to niezwykle udany rzut oka wstecz i sentymentalne pożegnanie z minioną epoką, godne największych mistrzów. O tym jak bardzo profesjonalna jest to produkcja świadczy również fakt, iż solo na gitarze klasycznej w stylu flamenco, znajdujące się w środku utworu, wykonał prawdziwy wirtuoz Steve Howe - gitarzysta zespołu Yes, specjalnie zaproszony na tę okazję do studia nagraniowego.

Wspomniana gitarowa solówka nie jest jedyną tak charakterystyczną i rozpoznawalną partią gitarową z tego krążka. Nagrane w stylu slide partie gitarowe z kawałka "I'm Going Slightly Mad" to z kolei popis gitarzysty Briana Maya. Wyżej wymieniony numer diametralnie się różni od utworu tytułowego. Wypełniona psychodelicznymi dźwiękami piosenka jest utrzymana jest w stylu gotyckiego rocka i zawiera niezwykle humorystyczny tekst. Jednak humor znajdujący się w piosence oraz nakręconym do niej teledysku jest niezwykle czarny. Wideoklip do "I'm Going Slightly Mad" zawiera ostatnią ważną kreację Freddiego Mercury, który pojawia się tutaj w czarnej peruce, białych rękawiczkach i jest przykryty grubą warstwą makijażu. Czarno-biały obraz jednak nie był w stanie ukryć postępującej choroby muzyka, który wygląda w tym teledysku upiornie. Prawdopodobnie była to jedna z rzeczy, przez którą ten posępny numer nie był zbyt często emitowany w MTV. Warto jednak obejrzeć ten teledysk dla niezwykłego klimatu oraz stada oswojonych pingwinów, które się w nim pojawiło. Film do "I'm Going Slightly Mad" to czysty surrealizm, który jest dowodem na pomysłowość muzycznego kombinatu o nazwie Queen, który mimo ogromnej popularności wcale nie oferował odbiorcom rzeczy najłatwiejszych.

queen_slightly_mad

slightly_mad2

Nie był to jednak ostatni teledysk w którym pojawił się wokalista grupy. Freddie Mercury wystąpił jeszcze w skromnym obrazie do soft-rockowej ballady "These Are the Days of Our Lives", będącej pożegnaniem artysty z fanami. Numer "These Are the Days of Our Lives" jest bez wątpienia najlepszą ballada zespołu wyróżniającą się charakterystycznymi zagrywkami na kongach. Utwór już po śmierci Mercury'ego doszedł do 1. miejsca listy przebojów w Wielkiej Brytanii, a następnie otrzymał nagrodę Brit w kategorii najlepszy singiel roku. Ostatnim wielkim numerem z "Innuendo" jest zamykający płytę art-rockowy kawałek "The Show Must Go On", który zdecydowanie jest jedną z najczęściej emitowanych w radiu piosenek Queen. Piosenka "The Show Must Go On" napisana przez Briana Maya jest sama w sobie bardzo optymistyczna, jednak w w obliczu śmierci wokalisty jej tekst nabrał zupełnie innego znaczenia.

Innym numerem Maya, również wydanym na singlu był motoryczny, hard rockowy kawałek "Headlong", który pierwotnie miał znaleźć się na solowym wydawnictwie gitarzysty. "Headlong" odstaje wyraźnie poziomem od pozostałych singli z tej płyty, ale jest to także numer, który bardziej niż do majestatycznego, refleksyjnego "Innuendo" pasuje do bardziej optymistycznego poprzedniego albumu brytyjskiej grupy "The Miracle". Z pozostałych utworów znajdujących się na krążku najbardziej interesujące są: chwytająca za serce ballada "Don't Try So Hard" oraz niemalże w całości instrumentalna kompozycja "Bijou", gdzie Brian May daje solowe show godne największych wirtuozów tego instrumentu.

Podsumowując "Innuendo" można stwierdzić, że pomimo paru mniej fascynujących fragmentów i pojawiających się gdzieniegdzie mniej lub bardziej krytycznych recenzji jest to album wielki, który od ćwierćwiecza oczarowuje i intryguje słuchaczy. Płyta "Innuendo" również w znacznym stopniu spotęgowała legendę zespołu Queen, świetnie sprzedającego się do dnia dzisiejszego.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa