thank u, next

thank_u_next

grande

W "thank u, next" Ariana Grande nie ma litości i uderza niczym młot w byłych facetów (Dziękuję, następny). Szczególnie odczuł to niedawny kochanek gwiazdy Pete Davidson, który co chwila próbuje znaleźć sposób na dokuczenie Grande. Po pierwszym przesłuchaniu wydawało się, że "thank u, next" w przepełnionej hitami dyskografii Ariany Grande będzie mało znaczącym utworem i tylko osobistym rozliczeniem Ariany z byłymi partnerami, na których srodze się zawiodła. Tak się jednak nie stało. Piosenka stała się największym hitem ostatnich miesięcy i przez 7 tygodni okupowała 1. miejsce listy przebojów w USA i doszła także do szczytu list między innymi w UK, Australii, Kanadzie i Francji.

Ta utrzymana w umiarkowanym, dość ruchliwym tempie ballada r&b, gdzie Ariana wylicza "zalety" swoich ex, zawiera wyraźnie nawiązania  nie tylko do r&b z lat 90., ale też do starego synth-popu. Początek utworu brzmieniowo przypomina wielki hit Depeche Mode sprzed 20 lat "Only When I Lose Myself". To po raz kolejny dowodzi, że Grande bliżej do Europy niż większości jej koleżanek po fachu. Ariana ma włoskie korzenie i mówi o sobie, że jest pół-Sycylijką, pół-Abruzyjką. Do tego większość jej największych hitów powstała przy współpracy ze szwedzkimi muzykami, między innymi Maxem Martinem, Ilya Salmanzadehem i Johanem Carlssonem.

Mam taki sam stosunek do swoich dawnych miłości jak Grande do swoich byłych (Nie trawię,ble; Dziękuję, następna). Mimo tego i całej swojej sympatii dla Ariany uważam, że "thank u, next" głowy nie urywa. To dość przyjemna muzyczka, której dobrze się słucha w radiu i nic więcej. Od "thank u, next" wolę raczej posłuchać takich numerów jak "Side to Side", "Into You" czy "No Tears Left to Cry", który niedawno Ariana brawurowo wykonała w programie "Live Lounge" w brytyjskim BBC Radio 1. Te kawałki to jest po prostu sztos. "thank u, next" - dziękuję, następna piosenka.

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=i52Sv2f-wm8]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa