Bohemian Rhapsody


Filmowa biografia Freddiego Mercury'ego jest dla filmowców zadaniem tak karkołomnym, że będziemy musieli jeszcze na nią trochę poczekać. Cokolwiek by nie napisać o "Bohemian Rhapsody" na pewno nie jest to biografia jednej najbarwniejszych postaci show-biznesu. Dużo rzeczy się tu zgadza i jest to fajnie opowiedziana historia, ale film Bryana Singera jest tylko przyjemnym w odbiorze obrazem, przedstawiającym w niezwykle uproszczony i ugładzony sposób historię Queen. Film na pewno zadowoli fanów zespołu, którzy czekali na film fabularny o Freddiem Mercurym praktycznie od jego śmierci oraz nastolatków. Tak, nastolatków! Historia Queen została strasznie strywializowana i jest przez to przystępna niczym japońska kreskówka dla młodzieży.


Queen zresztą w latach 80. przeszli zaskakującą metamorfozę. Z rasowego zespołu rockowego muzycy najpierw przeistoczyli się w hedonistycznych wykonawców muzyki disco, a później de facto w grupę dla nastolatków! Łatwa do zrozumienia muzyka i pomysłowe, aczkolwiek skierowane do młodego widza teledyski (rysunkowi bohaterowie w "A Kind of Magic", jazda Pociągiem Marzeń w "Breakthru", dzieci w teledyskach do "The Miracle" i "Invisible Man"). Nic dziwnego, że wielu fanów zespołu nie lubi lat 80. w wykonaniu Freddiego i spółki. Hedonistyczne disco jeszcze przeszło, ale już teksty typu "Dzwon, który bije w twojej głowie/Wzywa wrota czasu/To jakaś magia" czy "Kiedy słyszysz dźwięk, nie wiadomo skąd/Czujesz, że porusza się coś czego nie możesz śledzić/Kiedy coś cię śledzi na skraju twego łóżka/Nie odwracaj się kiedy słyszysz moje kroki/Jestem niewidzialnym człowiekiem/Jestem niewidzialnym człowiekiem" z muzyką pozbawioną rockowej siły to już było nadto. Do wyżej wymienionych nagrań i teledysków można porównać film Singera. Grzeczny, nieskomplikowany i nieuciążliwy dla nikogo.Gdyby nie fragmenty o AIDS i życiu prywatnym Frederika film wyglądałby niczym fabularyzowany dokument o zespole zrobiony pod koniec lat 80. Obraz nawet kończy się w 1985 roku na triumfalnym występie podczas LIVE AID. Jeżeli chodzi o przedstawienie najciekawszych lat z kariery zespołu o wiele lepiej obrazuje ją dokumentalna produkcja współpracującego z Queen studia DoRo "Magiczne lata" z 1987 roku.


Freddie Mercury - fot. Carl Lender, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=6385552


Życie osobiste Freddiego to natomiast rzeczywiście pewna nowość w kinie. W "Bohemian Rhapsody" zostało ono ukazane w sposób niezwykle taktowny.Z wypowiedzi ludzi związanych z Queen wynika, że rzeczywiście Freddie był generalnie nieśmiały i sympatyczny, ale  wszystkie wydarzenia z jego życia czynią go jednak postacią szekspirowską. Aż się prosi, żeby zrobić z tego dzieło na miarę największych angielskich tragedii.


Ekstrawagancki wykonawca i pomysłowy muzyk, mający na koncie praktycznie same sukcesy w branży zapada na AIDS, śmiertelną i nieuleczalną chorobę. Jest to temat na wielką sztukę. Niezwykle istotne jest też to, że to wszystko wydarzyło się w czasach, kiedy słowem budzącym największe przerażenie było AIDS. Na dodatek były to też czasy, gdy media szczuły chorych ludzi. Dziennikarze mówili, że AIDS to pedalska zaraza i Bicz Boży na homoseksualistów. Na przykład słynny brytyjski dziennikarz Joe Haines w "Daily Mirror" cztery dni po śmierci Mercury'ego grzmiał, że "Mercury był zepsutym człowiekiem, który znajdował zadowolenie w nienormalnych praktykach seksualnych i dla takich jak on śmierć na AIDS jest formą samobójstwa". Jest to oczywiście bzdurą, bo na tę chorobę oprócz homoseksualistów zmarli też m.in. tenisista Artur Ashe i pisarz Isaac Asimov, którzy zakazili się wirusem HIV w szpitalu w czasie rutynowych zabiegów! Śmierć w młodym wieku w niewyobrażalnych męczarniach (AIDS doprowadza chorego do upośledzenia pamięci, spadku zdolności do koncentracji i wielu innych dolegliwości, takich jak ciągłe biegunki i wymioty) i walka o zachowanie człowieczeństwa to tylko jeden z wątków z biografii artysty.



powyżej: słynny artykuł Joe Hainesa szkalujący Freddiego po śmierci



Mercury był fascynującą postacią nie tylko z tego powodu. W jego głowie cały czas toczyła się wojna myśli związana z określeniem orientacji seksualnej. Spowodowało to zerwaniem narzeczeństwa z ukochaną dziewczyną Mary Austin i liczne związki z mężczyznami.Nawiasem mówiąc dziewczyna była Freddiemu dozgonnie wdzięczna za szczerość i za to, że ten nie zdecydował się na prowadzenie podwójnego życia. Austin mówiła po śmierci piosenkarza,że gdyby chciał zachować dla mediów pozory, że jest heteroseksualnym mężczyzną i się z nią ożenił, pewnie też stałaby się ofiarą AIDS.


Artysta z powodu swojego stylu życia był też skonfliktowany z ojcem. Przywiązany do tradycji Bomi Bulsara nie mógł zdzierżyć zachowania oraz homoseksualizmu syna. Freddie Mercury według ojca ulegał siłom zła, a jego dusza była zbrukana.


Wreszcie Freddie przybył do Europy z Indii. Muzyk chodził tam do szkoły średniej. Wywodził się natomiast z rodziny indyjskich zaratusztrian z Zanzibaru. Nie przeszkodziło mu to być bardziej brytyjskim artystą niż większość kolegów po fachu. Muzyk często ostentacyjnie paradował z flagą Union Jack, a jego piosenki były przesiąknięte odwołaniami do brytyjskiej kultury. Było to spowodowane nie tylko miłością do ojczyzny, ale też tym, że Freddie wstydził się swojego pochodzenia. Ten ostatni fakt, aczkolwiek delikatnie, został pokazany w "Bohemian Rhapsody" w scenie, gdy podczas kolacji młody Frederick przedstawia Mary swoim rodzicom.


Na film Singera niektórzy wylali pomyje. Niesłusznie. Chociaż ma swoje wady to przyjemnie obcuje się z członkami zespołu w czasie seansu.Sceny gdy Brian i John kłócą się z Rogerem o "I'm in Love with My Car" oraz z konferencji prasowej z okazji wydania "Hot Space" są świetnie zrobione i zapadają w pamięć.


Najmocniejszą stroną tego filmu jest jednak oczywiście ponadczasowa muzyka. Brian May i Roger Taylor naprawdę się popisali jako producenci muzyczni filmu. Na ścieżkę dźwiękową oprócz znanych bardzo dobrze hitów "Bohemian Rhapsody", "Another One Bites the Dust" czy "I Want to Break Free" wrzucili między innymi: prawie cały koncert z LIVE AID (niestety bez genialnie wykonanego "Crazy Little Thing Called Love" i "We Will Rock You") oraz "Doing All Right... Revisited". Ten ostatni utwór, który znalazł się na pierwszej studyjnej płycie Queen, został na nowo nagrany w 2018 roku przez reaktywowany zespół Smile, czyli Briana Maya, Rogera Taylora oraz wokalistę i basistę Tima Staffella!


Podsumowując "Bohemian Rhapsody" trzeba zobaczyć. Nie jest to kompendium wiedzy o Freddiem jak dokumentalny "Freddie Mercury Untold Story", ale zgrabnie przedstawiona i przyjemna w odbiorze historia jednego z największych rockowych zespołów.


Tak przedstawia się soundtrack "Bohemian Rhapsody"



Queen - Bohemian Rhapsody OST (2018) Holywood, Virgin EMI


   01. 20th Century Fox Fanfare 0:25
02. Somebody to Love 4:56
03. Doing All Right... revisited (Performed by Smile) 3:17
04. Keep Yourself Alive (Live At The Rainbow) 3:56
05. Killer Queen 2:59
06. Fat Bottomed Girls (Live In Paris) 4:38
07. Bohemian Rhapsody 5:55
08. Now I'm Here (Live At Hammersmith Odeon) 4:26
09. Crazy Little Thing Called Love 2:43
10. Love of My Life (Rock in Rio) 4:29
11. We Will Rock You (Movie Mix) 2:09
12. Another One Bites the Dust 3:35
13. I Want to Break Free 3:43
14. Under Pressure (Performed by Queen & David Bowie) 4:04
15. Who Wants to Live Forever 5:15
16. Bohemian Rhapsody (Live Aid) 2:28
17. Radio Ga Ga (Live Aid) 4:06
18. Ay - Oh (Live Aid) 0:41
19. Hammer To Fall (Live Aid) 4:04
20. We Are the Champions (Live Aid) 3:57
21. Don't Stop Me Now... revisited 3:38
22. The Show Must Go On 4:32

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa