Era - The 7th Sword

ERA__The_7th_sword


Era - The 7th Sword (2017) Decca Records


 smoothstar2smoothstar0smoothstar0smoothstar0smoothstar0


1. Hurricane
2. 7 Seconds
3. Kilimandjaro – Brian Levi remix
4. Ameno – The City Remix
5. I Fall For You
6. Something Exciting
7. Agnus Deorem
8. Nomen Adore
9. I Believe


Słuchacze uwielbiający średniowieczne historie o nieokrzesanych, barbarzyńskich, cuchnących krwią i stalą wojownikach, fantazyjnych maszyneriach krasnoludów oraz smokach gustują w wykonawcach takich jak ERA. Artystach, którzy w swojej twórczości łączą nowoczesną elektronikę oraz elementy muzyki klasycznej. Tego rodzaju twórcy największą popularnością cieszyli się w latach 90. To właśnie wtedy na scenie pojawił się Francuz Eric Levy, nawiązujący do będącej u szczytu sławy Enigmy oraz średniowiecznych pieśni katarów. Eric Levy zaskoczył wszystkich natchnioną pieśnią "Ameno",  opartą na ciekawych, wielogłosowych partiach wokalnych i ładnej syntezatorowej melodii w stylu wspomnianej Enigmy. Utwór stał się gigantycznym hitem sprzedażowym, między innymi też w Polsce, i jest do dzisiaj jedną z najbardziej rozpoznawalnych kompozycji muzyki popularnej. Od czasu wydania singla minęło 20 lat. Eric Levy cały czas był obecny na rynku, jednak nie stworzył już nic tak fascynującego i poruszającego masową wyobraźnię jak "Ameno". Prawdopodobnie dlatego Francuz przypomniał o sobie fanom takim albumem jak "The 7th Sword" - nawiązującym do chwalebnych czasów, ale jednocześnie wtórnym, mało pomysłowym i dla obeznanych w tego typu  klimatach słuchaczy wręcz nudnym. Na "The 7th Sword" znajduje się więc między innymi: nowa wersja obchodzącego 20. rocznicę wydania utworu "Ameno", przeróbka hitu "7 Seconds" Youssou N'Dour i Neneh Cherry, a także nowa wersja kawałka "I Believe", powstałego specjalnie dla papieża Jana Pawła II, równie dawno co "Ameno". Na nowej płycie artysty są też inne mniej zapadające w pamięć utwory, które również są utrzymane w tym samym, dobrze znanym i lubianym stylu. Co prawda po "The 7th Sword" nikt niczego nie oczekiwał i płytę da się przesłuchać i nawet momentami dobrze przy tym bawić, jednakże ten album jest wyjątkowo niegodny polecenia. Po pierwsze nie ma tu nic nowego dla fanów popu, łączącego w sobie syntezatorowe brzmienia z klasyką. Po drugie nie ma dobrych, nowych kompozycji. Wreszcie najważniejsze - fani "Gry o Tron", Wiedźmina, smoków czy też Conana mają w czym wybierać. Zamiast nowego, mało odkrywczego pseudo -albumu Ery mogą sobie zapuścić Dead Can Dance, Kitaro, Michaela Cretu, Deep Forest, Beautiful World, Vangelisa, Clannad, Gregorian, a nawet Nighwish czy też Schillera. Na pewno lepiej na tym wyjdą niż słuchając najnowszych popłuczyn Erica Levy'ego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa