Mike Oldfield - Return to Ommadawn

Mike_Oldfield__Return_to_Ommadawn

Mike Oldfield - Return to Ommadawn (2017) Virgin EMI


smoothstar2smoothstar2smoothstar2smoothstar2smoothstar0
01. Return to Ommadawn Pt. I – 21:10
02. Return to Ommadawn Pt. II – 20:57


Mike_Oldfield_z_psem


Ten niepozornie wyglądający starszy pan na tym sielskim obrazku jest jedną z największych postaci współczesnej muzyki. Mało tego. To jedna z największych gwiazd światowego rocka. Zdjęcie z psem przedstawia bowiem Mike'a Oldfielda, który już jako 20-letni młodzian zmienił bieg muzyki rozrywkowej. Twórczość Oldfielda znają wszyscy. Może nie każdy kojarzy to nazwisko, ale jeżeli u kogoś w domu znajdowało się kiedykolwiek radio to musiał słyszeć takie piosenki jak: "Moonlight Shadow", "Five Miles Out", "Family Man","To France" czy "In High Places". Z powodu tego powodzenia niektórzy nazywają Oldfielda celtycką Madonną albo Elvisem New Age'u, choć z tymi artystami nie ma on absolutnie nic wspólnego.


Ostatnie lata na pewno nie należały do najlepszych w karierze muzyka. Co prawda Oldfield otwierał Igrzyska Olimpijskie w Londynie, ale jego ostatnie płyty sprzedawały się marnie, a krytycy wyżywali się na nim ile wlezie, głównie z powodu wtórności jego dokonań. Nawet najwięksi fani Brytyjczyka muszą przyznać, że co jak co, ale Oldfield lubi się powtarzać jak mało kto. Przykładowo swoje najsłynniejsze dzieło "Dzwony rurowe" muzyk prezentował fanom kilka razy. Oprócz trzech części "Tubullar Bells" na rynku pojawiły się płyty: "Tubular Bells 2003", "The Orchestral Tubular Bells", "The Best of Tubular Bells" oraz Tubular Beats", czyli "Dzwony rurowe" w wersji trance. Dużo dziennikarzy muzycznych nie mogło tego przeboleć. Przykładowo zmarły niedawno Robert Sankowski z "Gazety Wyborczej" w artykule poświęconym Oldfieldowi żartobliwie nawiązał do zombi, a reszta pismaków stwierdziła, że wszystko co robi ten artysta jest wyjątkowo odtwórcze i niegodne uwagi.


Może dlatego album "Return to Ommadawn" pojawił się na rynku niepostrzeżenie. Nie było fanfar ani fajerwerków. Ten krążek wszedł do sklepów jakby tylnym wejściem. Zresztą jak się słucha tej płyty ma się wrażenie, że nie jest to nowe dokonanie muzyka, tylko jedno ze starszych dzieł Oldfielda. Bowiem składający się z dwóch dwudziestominutowych, instrumentalnych suit album bardzo przypomina dzieła Anglika z lat 70., oczywiście z "Ommadawn" na czele, gdyż w zamyśle autora ten krążek ma być do niego sequelem. Wielu krytyków nie jest zbytnio zachwyconych tym dziełem, jednak fani artysty będą szczęśliwi, ponieważ znajduje się tu wszystko za co kochali do tej pory Mike'a, tj. piękne folkowe dźwięki, żywiołowe solówki zagrane na gitarze elektrycznej, celtycki klimat, potężne bębny oraz żeńskie wokalizy rodem ze średniowiecznych legend. "Return to Ommadawn" chyba nie może się równać z wielkimi dziełami Oldfielda z lat 70., ale to bardzo dobra płyta art-rockowa, której się znakomicie słucha, gdyż pięknie nawiązuje do tego co było najlepsze w muzyce popularnej lat 70.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa