Harry Styles - Harry Styles

Harry_Styles__Harry_Styles

Harry Styles - Harry Styles (2017) Columbia


smoothstar2smoothstar2smoothstar2smoothstar_halfsmoothstar0
01. Meet Me in the Hallway – 3:47
02. Sign of the Times – 5:40
03. Carolina – 3:09
04. Two Ghosts – 3:49
05. Sweet Creature – 3:44
06. Only Angel – 4:51
07. Kiwi – 2:56
08. Ever Since New York – 4:13
09. Woman – 4:38
10. From the Dining Table – 3:31


harry_styles


Przemiana Harry'ego Stylesa zszokowała wielu słuchaczy. Jednak tak na dobrą sprawę ta metamorfoza była do przewidzenia, gdyż u wielu znanych muzyków dokonała się podobna zmiana czy też jak kto woli ewolucja. Oczywiście najlepszymi przykładami są historie grup The Beatles oraz Take That. Pierwszy z tych zespołów grał na początku lat 60. niezbyt pasjonujące rockandrollowe piosenki. Z czasem muzyka tej grupy stała się bardziej zróżnicowana i ambitniejsza, a jej późniejsze albumy powszechnie zostały uznane za wybitne, wyprzedzające epokę i stały się wzorem dla wszystkich wykonawców rockowych. Jeżeli natomiast chodzi o Take That chyba każdy zna historię Robbiego Williamsa, który z członka boysbandu przeistoczył się w bożyszcze soft rocka oraz britpopu.


Jednak nawet pamiętając o tych i innych przypadkach przeobrażenie się Harry'ego Stylesa zaskakuje, gdyż debiutancki album byłego członka One Direction jest doprawdy godny uwagi. Na pierwszy ogień poszedł symfoniczny i patetyczny do granic możliwości glam rockowy numer "Sign of the Times". Wybranie tego utworu na singiel było znakomitym posunięciem, gdyż nawet biorąc pod uwagę to, iż kawałek szybko się nudzi, to łatwo wpada w ucho i przyciąga uwagę słuchaczy. "Sign of the Times" nie jest jedynym zwracającym uwagę utworem z tego krążka. W pamięć na pewno zapadają spokojne, gitarowe numery: "Meet Me in the Hallway", "Two Ghosts" i "Ever Since New York" oraz trochę bardziej żwawy "Woman" z powtarzanym w kółko słowem "Woman" oraz znakomitymi partiami gitary elektrycznej. Nie wszystkie numery wyszły tak fajnie Stylesowi na tej płycie. Mocny, dynamiczny "Kiwi" oraz łagodny, zdominowany przez brzmienie akustyków oraz sekcji smyczkowej "From the Dining Table" wielkiej kariery nie zrobią.


Debiutancki album Harry'ego Stylesa jest solidną propozycją, zawierającą dość ciekawe utwory. Nie jest to co prawda płyta wielka, ale Anglikowi należy się szacunek za to, że tworząc w sumie tak komercyjny produkt nie zapomniał o ambicjach artystycznych oraz idolach z młodości, tj. wielkich soft-rockowych muzykach z lat 70.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa