Coldplay - A Head Full of Dreams

coldplay


Coldplay - A Head Full of Dreams (2015) Parlophone


smoothstar2smoothstar2smoothstar2smoothstar0smoothstar0


01. A Head Full of Dreams – 3:43
02. Birds – 3:49
03. Hymn for the Weekend – 4:18
04. Everglow – 4:42
05. Adventure of a Lifetime – 4:23
06. Fun – 4:27
07. Kaleidoscope – 1:51
08. Army of One – 6:16
09. Amazing Day – 4:31
10. Colour Spectrum – 1:00
11. Up&Up – 6:45


Najnowsze studyjne dokonanie zespołu Coldplay wzbudza mieszane reakcje, oprócz skrajnych. Recenzenci wystawili płycie "A Head Full of Dreams" różne oceny, jednak ze świecą trzeba szukać opinii wychwalających album pod niebiosa, a także mieszających go z błotem. Jednak w zgodnej opinii dziennikarzy, blogerów oraz fanów zespołu siódmy studyjny krążek brytyjskiej supergrupy jest bardzo zachowawczy, a piosenki, które się na nim znalazły są bardzo charakterystyczne dla stylu Coldplay.


Niemniej jednak ten brak artystycznych eksperymentów oraz wizjonerstwa na nowej płycie Coldplay, których wymagają od zespołu muzyczni erudyci, był zamierzony i miał przynieść ekipie dowodzonej przez Chrisa Martina kolejne wysokie miejsca na listach przebojów oraz nagrody. Tak też się stało. Co ciekawe, gdy wydawało się, że "A Head Full of Dreams" będzie pierwszym albumem zespołu, któremu nie uda się dojść do 1. miejsca listy najlepiej sprzedających się albumów w Wielkiej Brytanii z pomocą zespołowi przyszedł pięćdziesiąty finał o mistrzostwo zawodowej ligi futbolu amerykańskiego NFL. Coldplay zagrał w przerwie meczu przed ponad stu milionową telewizyjną publicznością i wzbudził duży entuzjazm wśród ludzi oglądających to wydarzenie. "A Head Full of Dreams" niedługo po finale Super Bowl doszedł do szczytu angielskiej listy przebojów.


Coldplay zgarnął też nagrodę Brit dla najlepszego brytyjskiego zespołu podczas ubiegłotygodniowej gali rozdania tych nagród, stając się przy okazji najbardziej utytułowaną kapelą w historii The BRITs. Sukces na tegorocznej gali rozdania nagród Brit wzbudza jednocześnie podziw oraz wzruszenie ramion. Wiadomo, że jest to olbrzymi sukces, którego nie udało się osiągnąć najwybitniejszym brytyjskim muzykom. Jednak od wielu lat nagrody Brit przyznawane są najlepiej sprzedającym się wykonawcom, a kryteria artystyczne niemal nie są brane pod uwagę. Coldplay zbierając niemalże rokrocznie nagrody brytyjskiego przemysłu fonograficznego znalazł się w dość specyficznym gronie ostatnich laureatów tego wyróżnienia do którego należą tak różnorodni wykonawcy jak: Justin Bieber, One Direction, Take That, David Bowie czy Arctic Monkeys. Jest to istny groch z kapustą. Trudno więc uważać kolejne tego typu nagrody dla Coldplay za istotne.


"A Head Full of Dreams" jest płytą mającą więcej wspólnego z piątym krążkiem zespołu "Mylo Xyloto" niż z jakimkolwiek innym dokonaniem grupy. Album jest skoczny, wesoły, przepełniony elektroniką oraz popowymi brzmieniami i daleko mu do najbardziej melancholijnych osiągnięć kapeli. Jednak niewiele jego fragmentów zachwyca. Najlepszymi momentami tej płyty są: bliźniaczo podobny do ostatnich nagrań U2 utwór tytułowy, pełen werwy, dyskotekowy "Adventure of a Lifetime" oraz nagrany wspólnie z cesarzową muzyki R&B Beyonce, dramatyczny "Hymn for the Weekend". Ten ostatni numer jest fantastycznym nawiązaniem i wariacją na temat najbardziej uwielbianych kawałków Coldplay, tj. "Lost" oraz nagranemu do spółki z Rihanną "Princess of China". Na plus należy zaliczyć zespołowi również hipnotyczny, elektroniczny numer "X Marks the Spot", ukryty w piosence "Army of One".


Reszta płyty niezauważalnie mknie nie wywołując żadnych emocji, mimo tego że drobny udział w jej powstaniu mieli ex-lider Oasis Noel Gallagher, piosenkarka Tove Lo oraz ... prezydent USA Barack Obama. Fragment piosenki "Amazing Grace" w wykonaniu tego ostatniego został bowiem wykorzystany w miniaturce "Kaleidoscope". Podsumowując: "A Head Full of Dreams" to naprawdę niezły album. Rozgoryczenie niektórych słuchaczy krytykujących krążek należy jednak zrozumieć, ponieważ od największego zespołu świata oczekuje się rzeczy najwybitniejszych, a ostatnie dokonanie Coldplay po prostu takie nie jest.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa