Duran Duran - Paper Gods

Duran_Duran__Paper_Gods


Duran Duran - Paper Gods (2015) Warner Bros.


smoothstar2smoothstar2smoothstar2smoothstar2smoothstar_half


Pochodzący z Birmingham zespół nigdy nie miał szczęścia do muzycznej prasy. Wystarczy przejrzeć oceny ich albumów wydanych po 1999 roku na portalu metacritic, które mieszczą się w granicach od 50 do 70 punktów na 100. To dużo mówi na temat tego w jaki sposób dziennikarze traktują tę grupę, będącą jakby nie było jedną z największych legend nowej fali. W 2006 roku pismacy w czasopisma muzycznego Q posunęli się nawet do tego, że umieścili zawierającą same covery płytę Duran Duran "Thank You" na 1. miejscu najgorszych albumów w historii. Wspomniany krążek do dobrych dzieł nie należy, jednak nazwanie płyty z tak fajnie wykonanymi numerami jak: "Crystal Ship", "Lay Lady Lay" czy "Watching the Detectives" najpaskudniejszym, najgorszym z możliwych w historii było zdecydowaną przesadą.


Oczywiście kapela bywała też chwalona. Drugi studyjny krążek zespołu "Rio" z 1982 roku otrzymał bardzo wysoką notę, wystawioną przez recenzentów portalu Pitchfork. Wyżej wymieniony album znalazł się nawet na liście najlepszych albumów lat 80. tego wortalu. Jednak zamiast na historii lepiej się skupić na najnowszej produkcji tej formacji, ponieważ mimo paru mielizn jest to płyta kapitalna i prawdopodobnie najlepsza w całej dyskografii zespołu, obok klasycznych krążków "Notorious" z 1986 roku i "Duran Duran" z 1993 roku.


Płyta "Paper Gods" powstawała wyjątkowo długo, blisko dwa lata. Jak tłumaczyli członkowie zespołu, Duran Duran jest obecnie na takim etapie kariery, że może sobie pozwolić na szlifowanie i dopracowywanie poszczególnych piosenek przez naprawdę długi okres czasu.Jakby tego było mało mogą zaprosić do studia nagraniowego niemalże każdego artystę. W nagrywaniu najnowszej płyty zespół wspomogli między innymi: były gitarzysta Red Hot Chilli Peppers John Frusciante, piosenkarki Lindsay Lohan i Janelle Monae oraz legendarny producent Nile Rodgers.


Ta ostatnia dwójka walnie przyczyniła się do powstania pierwszego singla z nowego dzieła grupy "Pressure Off", w którym na pierwszy plan wybijają się funkujące dźwięki gitar oraz zaśpiewy Monae i LeBona.Ten dość przyjemny utwór mimo nawiązań do wielkiego przeboju zespołu "The Reflex" oraz najnowszych produkcji Rodgersa jak "Get Lucky" Daft Punk nie jest najlepszy na krążku. Świetnych kawałków na płycie jest cała masa. Ciężko wyróżnić zdecydowanie najlepszy utwór. Tytułowe nagranie, rozpoczynające album to progresywny pop najwyższych lotów. Powoli rozkręcający się, trwający ponad siedem minut numer zawiera tajemnicze chórki, nowoczesne elektroniczne bity, hipnotyzującą linię basu oraz wpadający w ucho refren.


Nagrany do spółki z Kieszą "Last Night in the City" to typowe EDM, przypominające trochę agresywniejsze kawałki Roxette, jak np. "Stars". Powolny, nastrojowy kawałek "You Kill Me with Silence" to kolejny numer zawierający zapadający w pamięć refren. W przypadku wspomnianego kawałka znowu nie obyło się bez porównań, tym razem ze stareńkimi utworami Depeche Mode, między innymi "Enjoy the Silence", hitami Snoop Dogga oraz kawałkiem Duran Duran "The Chauffeur". "Danceophobia" to z kolei niezwykle dynamiczny numer, będący hołdem dla Giorgio Morodera oraz Madonny. Monolog Lindsay Lohan w środku tego idealnie nadającego się na parkiet kawałka jak żyw przypomina "Vogue" Madonny.


Zdecydowanie najlepsza jest końcówka płyty, gdzie znajdują się trzy wspaniałe ballady: "Only In Dreams, "The Universe Alone" oraz wybitnie synthpopowa, zaśpiewana przez LeBona i Jonasa Bjerre z progresywnej kapeli Mew "Change The Skyline", a także motoryczny, nawiązujący do typowych, dyskotekowych hitów z lat 80. "Butterfly Girl" z genialnymi zagrywkami Johna Frusciante, imitującymi gitarowe popisy Roberta Frippa. Generalnie mimo słabszej piosenki - typowej dla twórczości zespołu ballady "What Are The Chances?" ze świetnymi zagrywkami Frusciante - album "Paper Gods" zasługuje na bardzo wysokie noty.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa