Coldair - Far South

coldair_far_south

Tobiasz Biliński, kryjący się pod pseudonimem Coldair, to człowiek głębokiej wiary i niezwykle ambitny muzyk. "Far South" to trzecia płyta artysty wydana w ciągu kilkunastu miesięcy – rok temu światło dzienne ujrzał debiutancki materiał Coldair "Persephone", a w marcu 2011 roku macierzysta formacja Bilińskiego Kyst wydała doskonale przyjęty krążek "Waterworks". Warto też wspomnieć o intensywnej i pełnej wyrzeczeń promocji dokonań Bilińskiego w całej Europie, gdzie będąc osobą kompletnie nieznaną zagrał w klubach największych europejskich miast. Artysta najbardziej jednak zaskakuje muzyką - totalnie niekomercyjną, zainspirowaną amerykańskim folkiem, indie rockiem oraz przede wszystkim muzyką akustyczną, dla wielbicieli radiowej popeliny będącą rzeczą kompletnie niezrozumiałą. Doskonałym przykładem na poparcie tej tezy jest otwierający płytę dwuczęściowy utwór zatytułowany "I Wonder/Outdated" – kompozycja jest oddalona od piosenkowej formy najdalej jak to tylko możliwe, zbliża się do niej tylko na moment, mniej więcej w jej środku. Pierwsza część wyżej wymienionego kawałka, to rzecz niemalże ambientowa, z kolei końcówka dziewięciominutowej kompozycji jest czystą improwizacją. Na "Far South" znajdują się również bardziej piosenkowe numery, jak chociażby "I Won't Stay Up" – utwór, który Biliński zagrał w "Pytaniu na śniadanie" na antenie telewizyjnej dwójki, gdzie oprócz instrumentów Tobiasza słyszymy też pięknie poprowadzoną trąbkę w wykonaniu Kamila Szuszkiewicza. Jednak żadnemu z kawałków z "Far South" nie wróżę wielkiego sukcesu ani długiego życia w umysłach słuchaczy, ponieważ subtelnym, melancholijnym muzycznym pejzażom brakuje błyskotliwych melodii (nie jest to rzecz straszna, ponieważ Biliński jest bardzo młodym muzykiem i raczej wszystko przed nim). Nie oznacza to, że "Far South" jest dziełem, obok którego można przejść obojętnie – ta płyta jest dość atrakcyjna dla słuchaczy, szczególnie dla osób lubujących się w brzmieniach akustyków. Nie ulega też wątpliwości, że materiał powinien doskonale wypaść w ponury, jesienny wieczór w małym, spokojnym osiedlowym klubie – najlepiej zaprosić artystę, ponieważ "Far South" jest rzeczą niesłychanie krótką, poza tym wymagającą dużego skupienia, o co w dzisiejszych czasach trudno, szczególnie w kontakcie z płytą kompaktową.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa