Nowa muzyka

kolaz


Praktycznie wszystkie ostatnie muzyczne premiery mnie nudzą. Nie wiem co jest tego przyczyną. Czy stałem się starym zgredem, czy po prostu większość z tegorocznych płyt jest mało ciekawa. Faktem jest, że oczuwam satysfakcję słuchając starszych płyt, podczas gdy najnowsze dokonania większości artystów mnie nużą. Próbowałem przekonać się do takich albumów jak: "Bionic" Christiny Aguilery, "Nightmare" Avenged Sevenfold, "The Oracle" Godsmack, "Tiger Suit" KT Tunstall, "Contra" Vampire Weekend, "Clapton" Erica Claptona, "King of the Beach" Wavves , "Wilderness Heart" Black Mountain, "Further" The Chemical Brothers czy "Maximum Balloon" autorstwa Davida Sitka z TV on the Radio, jednak bez skutku. Wyżej wymienione pozycje irytują, denerwują i nudzą; przede wszystkim jednak słuchając ich odczuwam ogromny zawód. Godsmack, Avenged Sevenfold czy Vampire Weekend to wykonawcy z 1. miejsc amerykańskiej listy przebojów, z kolei TV on the Radio, Black Mountain czy The Chemical Brothers to czołówka sceny alternatywnej. Natomiast Eric Clapton to gitarowy bóg, geniusz, który zmienił bieg nie tylko muzyki rozrywkowej, ale przyczynił się również do zmiany obyczajów i światopoglądu społeczeństw Ameryki Północnej i Europy Zachodniej. Tym razem Clapton trochę się zagalopował, serwując słuchaczom blues-rockowe songi bardziej przypominające muzyczne starocie niż zwyczajne piosenki (trzeba jednak zauważyć, że dla niektórych słuchaczy sentymentalna podróż po muzycznej krainie zwanej bluesem będzie jedną z najbardziej ekscytujących przygód w tym roku). Jednak największą chałturę ze wszystkich artystów zaprezentował Carlos Santana. Album "Guitar Heaven: The Greatest Guitar Classics of All Time" zawierający przeróbki klasycznych kawałków The Rolling Stones, The Beatles, Deep Purple czy AC/DC nagrany do spółki z takimi wokalistami jak: Chris Cornell, Nas czy Scott Weiland to najgorzej oceniany ze wszystkich krążek jaki się ukazał w tym roku. Według recenzentów płyta "Guitar Heaven" powinna w cuglach zdobyć niechlubny tytuł najsłabszego albumu 2010 roku, choć faktem jest że dziennikarze publikujący teksty w poważnych muzycznych periodykach nigdy nie mieli do czynienia z takimi ewenementami jak: Bayer Full, Okoliczny Element, Ewa Farna czy większość wykonawców sceny techno. Nie mam zamiaru rozpisywać się, dlaczego krążek "Guitar Heaven" nie jest wart uwagi; moi koledzy po fachu w trakcie słuchania tej płyty ze złości rzucali pudełkim z "Guitar Heaven" o ścianę – wydaje mi się, że ta relacja powinna czytelnikom w zupełności wystarczyć, jeżeli nie to mogą zerknąć okiem na jedną z wielu niepochlebnych recenzji w prasie zagranicznej.

Czy rzeczywiście w ostatnich tygodniach nie ma czego słuchać? To nie do końca prawda. Powstało mnóstwo dobrych piosenek, aczkolwiek są one porozrzucane po lepszych i gorszych albumach. Debiutancki krążek Davida Sitka "Maximum Balloon" będący w zamierzeniu płytą taneczną, słuchany w całości męczy, jednak na przykład utworu "Tiger" nagranego wspólnie z Aku Orraca-Tettehem z rockowej grupy Dragons of Zynth słucha się w radiu bardzo przyjemnie. Gitary przywodzące na myśl wesołe czasy Talking Heads i Duran Duran, funkowe dęciaki oraz feria syntezatorów to elementy charakteryzujące ten dość ciekawy, w gruncie rzeczy bardzo popowy numer. Jednak ten krążek to przede wszystkim dwa znakomicie broniące się kawałki. Pierwszy z nich to efekt kooperacji ze szwecką synth-popową grupą Little Dragon "If You Return" - utwór w którym poszatkowany motyw elektroniczny ściera się z eterycznym śpiewem wokalistki Yukimi Nagano. Z kolei "Communion" nagrane wraz z Karen O spokojnie mógłby się znaleźć na ostatnim studyjnym dziele Yeah Yeah Yeahs.

"Hold My Heart" oraz "Uncharted" to dwie najmocniejsze pozycje jakie znalazły się najnowszym, niezbyt ciekawym krążku amerykańskiej pianistki i wokalistki Sary Bareilles "Kaleidoscope Heart", który zadebiutował na samym szczycie Billboardu.

Najlepsza piosenka roku znalazła się jednak na dość przeciętnym krążku amerykańskiej grupy Lady Antebellum "Need You Now". Chodzi oczywiście o country-popowy, tytułowy kawałek z tej płyty. Czterokrotna platyna jaką pokrył się ten singiel w Stanach Zjednoczonych jest niczym w porównaniu z popularnością jaką zdobyła ta kompozycja praktycznie na całym świecie. Giganci sceny country, tacy jak: Garth Brooks, Billy Ray Cyrus czy George Strait nigdy nie nagrali międzynarodowego hitu i poza Stanami Zjednoczonymi pozostają praktycznie wykonawcami anonimowymi. "Need You Now" jest co prawda piosenką traktującą o dość poważnych sprawach międzyludzkich, jednak niezwykle przyjazna dla słuchaczy melodia sprawiła, że utwór stał się chlebem powszednim popkultury, obecnym w najbardziej komercyjnych radiostacjach jak i grach komputerowych ("The Sims 3: Ambitions").

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa