Prawo Murphyego

Kula_Shaker__Pilgrims_Progress


Jedno z Praw Murphy'ego mówiące o tym, że "Jeżeli coś może się nie udać, to się nie uda" chyba najlepiej tłumaczy niepowodzenie najnowszego albumu brytyjskiego zespołu Kula Shaker.



Kula Shaker to zespół całkowicie zapomniany przez wszystkich. Nawet w Wielkiej Brytanii skąd pochodzi grupa nie jest nią zainteresowany nawet pies z kulawą nogą. To zadziwiające biorąc pod uwagę fakt, że niecałe 15 lat temu kapela dowodzona przez Crispiana Millsa miała świat u stóp. Debiutancki album formacji "K" z 1996 roku zawojował listy przebojów z niesamowitą skutecznością. W Wielkiej Brytanii płyta rozchodziła się jak przysłowiowe świeże bułeczki, zdobywając szczyt tamtejszej listy albumów. Wpływ na tamten sukces miało to, że zespół grał podobnie do Oasis (najmocniejszy w połowie lat 90. zespół na rynku brytyjskim) i wzbogacał swoją muzykę szczyptą egzotyki. Zaśpiewane w  sanskrycie (wegetującym języku staroindyjskim) utwory "Govinda" oraz "Tattva" były powiewem świeżości na nudnym, napęczniałym od britpopowych melodii brytyjskim rynku muzycznym. W 1999 roku kapela wydała nieźle przyjęty krążek "Peasants, Pigs & Astronauts", a następnie zawiesiła działalność na pięć lat. Kula Shaker reaktywowali się w 2004 roku, jednak fani nie przyjęli zbyt ciepło ich powrotu. Wydany w 2007 roku album "Strangefolk" został całkowicie zignorowany przez wszystkich. Jednak tamto dzieło nie zawierało żadnych przebojów i daleko mu było do poziomu "K". Słuchacze jeszcze bardziej obojętni są w stosunku do najnowszego dzieła formacji. Nowy album Kula Shaker "Pilgrim's Progress" sprawił, że grupa osiągnęła komercyjne dno – 117. miejsce na brytyjskiej liście albumów to katastrofa dla zespołu znanego na całym świecie, mającego na koncie kilka rozpoznawanych pod każdą szerokością geograficzną hitów. Artystycznie "Pilgrim's Progress" prezentuje się nadzwyczaj dobrze; można wręcz powiedzieć, że Kula Shaker wznieśli się na wyżyny swoich możliwości, a nowy krążek kapeli paradoksalnie im lepsze recenzje otrzymuje tym gorzej się sprzedaje (płyta otrzymała wysokie oceny w magazynach Q, Slant, Soundcheck, The Music Fix oraz Drowned in Sound).

Album rozpoczynają klimatyczne smyki, będące zapowiedzią pięknej ballady "Peter Pan R.I.P", utworu nawiązującego stylistycznie do wielkiego przeboju grupy The Beatles "Eleanor Rigby" z 1966 roku (według fanów grupy Pink Floyd kawałek ten jest wspomnieniem legendarnego członka kapeli Syda Barreta, którego karierę przerwała choroba psychiczna). Odniesień nawiązujących do wybitnych osiągnięć popkultury jest na "Pilgrim's Progress" znacznie więcej. Przykładowo utwór "Ophelia" przywodzi na myśl nie tylko najwybitniejsze kawałki wspomnianych The Beatles, ale również twórczość Led Zeppelin (konkretnie piosenkę "Stairway to Heaven") oraz Boba Dylana. Jeden z angielskich dziennikarzy zachwycony utworem "Ophelia" stwierdził, że słuchając nowego kawałka Kula Shaker przed oczami automatycznie pojawiają się prace wybitnego XIX-wiecznego malarza Sir Johna Everetta Millais (artysta zasłynął obrazem "Ofelia" wystawianym w Tate Britain w Londynie) oraz sceny z filmów na podstawie sztuki Williama Shakespeare'a "Hamlet" (jedną z głównych postaci dramatu jest Ofelia – obiekt młodzieńczych wyznań miłosnych Hamleta). Równie piękną balladą jest "Only Love", będące według wielu słuchaczy wspaniałym muzycznym hołdem dla grupu Crosby, Stills, Nash & Young. Świetny, powoli rozkręcający się kawałek "All Dressed Up" zaskakuje bogactwem aranżacyjnym (to jedna z niewielu nowych kompozycji zespołu, w których pojawia się sitar; wcześniej kapela była kojarzona przede wszystkim z tym instrumentem) i ma bardzo wiele wspólnego z wielkim przebojem Doobie Brothers "Long Train Running".

Wiele osób będzie kręcić nosem; sceptycy będą twierdzić, że Kula Shaker nie tworzą niczego nowego, a najnowszy krążek zespołu jest jedynie udaną kopią dokonań wspomnianych The Beatles, Led Zeppelin oraz The Levellers (do tych ostatnich grupie Crispiana Millsa bardzo blisko). Moim zdaniem szlachetne inspiracje nie są niczym złym, szczególnie jeżeli końcowe efekty są tak bardzo zadowalające. "Pilgrim's Progress" to nie tylko jedna z najciekawszych propozycji tego lata, ale również jeden z najbardziej przebojowych krążków ostatnich miesięcy, nie zawierający jednak evergreenów na miarę kawałków "Hey Dude", "Govinda" czy "Hush" (notabene ten ostatni numer jest przeróbką utworu z pierwszego singla hard rockowej grupy Deep Purple, której twórczość zawsze była jednym z najważniejszych źródeł inspiracji dla Kula Shaker).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa