Animal Collective - Merriweather Post Pavilion

Animal_Collective__Merriweather_Post_Pavilion
Animal Collective - Merriweather Post Pavilion
(2009) Domino


    01. In the Flowers – 5:22
02. My Girls – 5:41
03. Also Frightened – 5:14
04. Summertime Clothes – 4:30
05. Daily Routine – 5:46
06. Bluish – 5:14
07. Guys Eyes – 4:31
08. Taste – 3:53
09. Lion in a Coma – 4:12
10. No More Runnin – 4:23
11. Brother Sport – 5:59




Ten artykuł musiał pojawić się na blogu wcześniej czy później. W końcu tekst dotyczy płyty uznanej przez większość dziennikarzy muzycznych za najlepszy i najbardziej wartościowy album 2009 roku. Chodzi oczywiście o krążek "Merriweather Post Pavilion" pochodzącej z Baltimore kapeli Animal Collective, uchodzącej za najbardziej oryginalne zjawisko na amerykańskiej scenie muzycznej. Animal Collective pojawił się na rynku muzycznym w 2000 roku. Dzieła zespołu zawsze były wysoko oceniane przez recenzentów, aczkolwiek odzew na ósmy studyjny krążek grupy przeszedł najśmielsze oczekiwania członków formacji. Jeden z członków zespołu Panda Bear w wywiadzie dla "Dziennika" stwierdził, że kapela wykonała bardzo dobrą robotę, ale nigdy by nie przypuszczał, że "Merriweather Post Pavilion" może odnieść tak wielki sukces artystyczny i komercyjny (krążek nieoczekiwanie doszedł aż do 13. miejsca listy Billboardu, co jest zadziwiające biorąc pod uwagę fakt, jaka muzyka go wypełnia).

Już kontakt z okładką "Merriweather Post Pavilion" robi wrażenie - jest bardzo nietypowa i pomysłowa. Warto przyjrzeć się jej z bliska. Znajduje się na niej złudzenie optyczne zainspirowane pracami japońskiego psychologa Akiyoshi Kitaoki. "Pływająca" okładka albumu doskonale odzwierciedla zawartość "Merriweather Post Pavilion", którą można określić jako co najmniej dziwaczną. Bardzo ciężko jest się przekonać do tej płyty. Muzyka zawarta na tym albumie jest bardzo ambitna i wyrafinowana. Ale nie można się temu dziwić – w końcu członkowie Animal Collective inspirują się przede wszystkim muzyką psychodeliczną, kompozycjami abstrakcyjnymi o nietypowym brzmieniu (tak jak ich pochodzący z Nowego Jorku koledzy z Gang Gang Dance; jednak krążek "Saint Dymphna" Gang Gang Dance nie jest nawet w połowie tak wydziwaczony jak najnowsze dzieło Animal Collective).

Twórczość The Flaming Lips, Pink Floyd i innych reprezentantów sceny psychodelicznej nie stanowiła jedynego źródła inspiracji muzyków z Animal Collective w trakcie prac nad "Merriweather Post Pavilion". Na płycie słychać między innymi wpływ sceny elektronicznej (zespół całkowicie zrezygnował z rockowego instrumentarium, co dało pole do popisu niektórym dziennikarzom, którzy pokusili się o stwierdzenie, że grupa w studiu czerpała natchnienie z niemieckiego techno) oraz muzyki afrykańskiej.

"Merriweather Post Pavilion" jest dziełem skończonym, niezwykle dojrzałym, o zwartej, przemyślanej konstrukcji. Mimo tego znajdują się na tym albumie wyróżniające się kawałki. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na pierwszy singiel z płyty "My Girls" - uznany przez serwis "Pitchfork" za najlepszy utwór 2009 roku. Psychodeliczny, syntezatorowy "My Girls" opowiada o zaspokojeniu potrzeby bezpieczeństwa (podmiot liryczny stwierdza w piosence, że jedyne czego mu potrzeba do szczęścia to cztery ściany dla siebie i "swoich dziewczynek"), co w dobie światowego kryzysu finansowego jest jak najbardziej na czasie. Nie posądzałbym zespołu o koniunkturalizm – Animal Collective wykonywali ten utwór już w 2007 roku pod nazwą "House".

Interesujące są również dwa pozostałe single wykrojone z "Merriweather Post Pavilion": transowe, brudno brzmiące "Summertime Clothes" oraz skoczne, wesołe i trochę jednostajne pod koniec "Brother Sport". Jednak żaden z tych kawałków nie może się równać z pięknym, melancholijnym, rozpływającym się w uszach "Bluish" oraz z opartym na zapętlonej partii didgeridoo! (instrument dęty australijskich aborygenów) "Lion in a Coma".

"Merriweather Post Pavilion" to jeden z najtrudniejszych w odbiorze albumów ostatnich miesięcy, jednak warto podejść do tej muzyki nawet kilkanaście razy, by odkryć wspaniałe bogactwo dźwięków ukrywających się za odpychającą z zewnątrz fasadą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa