Antony & the Johnsons - The Crying Light

Antony__the_Johnsons__The_Crying_Light


01. Her Eyes Are Underneath the Ground – 4:24
02. Epilepsy Is Dancing – 2:42
03. One Dove – 5:34
04. Kiss My Name – 2:48
05. The Crying Light – 3:18
06. Another World – 4:00
07. Daylight and the Sun – 6:21
08. Aeon – 4:35
09. Dust and Water – 2:50
10. Everglade – 2:58


Mój pierwszy kontakt z twórczością brytyjskiej grupy Antony & the Johnsons wyglądał podobnie jak zetknięcie się ze wspomnianym w poprzednim poście filmem Alejandro Jodorowsky'ego "Święta Góra". Towarzyszyła mu dezorientacja i niezrozumienie. Trudno, żeby było inaczej, skoro Antony & the Johnsons to najbardziej oryginalna grupa dekady. Dowodzona przez transseksualistę o kilku-oktawowym, zmysłowym głosie, w którym jak mówi jedna z najbardziej uznanych wokalistek lat 80. Laurie Anderson ("Big Science", "Mister Heartbreak", "Strange Angels") zaklęte są wszystkie emocje świata, kapela wykonuje przedziwną mieszankę barokowego popu i muzyki określanej jako dark cabaret. Mimo, że formacja wykonuje muzykę bardzo wyrafinowaną, a instrumentarium tego zespołu jest bardzo nietypowe jak na standardy muzyki rozrywkowej (wiolonczela, waltornia, fortepian), to nie dźwięki instrumentów muzycznych zwracają główną uwagę słuchaczy, lecz subtelny głos Antony'ego, stanowiący połączenie soulowego wokalu z teatralną manierą, wzorującego się na popularnym w latach 80., a dziś upadłym gwiazdorze Boy'u George'u.

Pierwsze piosenki zespołu zostały nagrane pod koniec lat 90., jednak dopiero gdy kapela została przejęta przez firmę "Secretly Canadian" o Antonym i jego zespole zrobiło się głośno. Nic dziwnego, skoro debiutancki album formacji nie dość, że oryginalny, to swoją melodyką wgniatał w ziemię. Prawdziwy szał na muzykę grupy przyszedł jednak kilka lat później, wraz z płytą "I'm Bird Now" z 2005 roku. Antony & the Johnsons zaprezentowali na niej smutne, niepokojące oblicze. Już sama okładka płyty była przejmująca. Znalazło się na niej zdjęcie Petera Hujara z 1974 roku przedstawiające słynnego transwestytę Candy Darling w szpitalu na łożu śmierci. Z kolei elegancka, hipnotyczna muzyka z tego surowego krążka wywoływała refleksje u słuchaczy. Krytycy nagrodzili zespół za to dzieło. "I'm Bird Now" otrzymała Nagrodę Mercury we wrześniu 2005 roku, z kolei pod koniec tamtego roku internetowy portal "Pitchfork" umieścił otwierający album "Hope There's Someone" na szczycie listy najlepszych utworów 2005 roku.

Aż cztery lata trzeba było czekać na nową płytę kapeli. W międzyczasie słuchacze mogli zapoznać się między innymi z solowym materiałem wiolonczelistki Antony & the Johnsons. Julii Kent zatytulówanym "Delay" z 2007 roku oraz z dokonaniami tanecznej formacji Hercules & Love Affair, której członkiem jest Antony Hegarty. W końcu w styczniu 2009 roku światło dzienne ujrzała płyta "The Crying Light", podobna do poprzedniej płyty zespołu, choć bardziej minimalistyczna. Mimo tego, że na samym początku byłem bardzo sceptyczny w stosunku do tego dzieła, to dziś uważam, że jest to płyta równie ciekawa co "I'm Bird Now".

Już sama okładka "The Crying Light" przywołuje skojarzenia ze słynnym poprzednim albumem. Znalazło się na niej zdjęcie najsłynniejszego tancerza butoh - Kazuo Ohno z 1977 roku. Butoh to chodzony taniec, nazywany jest również tańcem ciemności. Co istotne bardziej od tańca w tradycyjnym tego słowa znaczeniu przypomina chodzony rytuał, do tego w pradawnym wydaniu. Nieprzypadkowo Kazuo Ohno patronuje nowemu dziełu Brytyjczyków. Według filozofii butoh taniec jest jednym z najlepszych sposobów zrozumienia natury, do której odnosi się album. Istotny jest też fakt, że 102-letni guru tancerzy butoh jest u kresu życiowej drogi. Długie, świadome żegnanie się z otaczającą rzeczywistością jest jednym z ulubionych tematów Hegarty'ego.

Płytę rozpoczyna utwór "Her Eyes Are Underneath the Ground", idealnie wprowadzający słuchaczy w klimat krążka. Kawałek opiera się na delikatnych dźwiękach fortepianu i fletu oraz subtelnym głosie Antony'ego. Ładny, aczkolwiek niepozorny numer "Her Eyes Are Underneath the Ground" kończy się mrocznymi dźwiękami wiolonczeli. Wydany na singlu utwór "Epilepsy Is Dancing" z zapadającymi w pamięć partiami rogów, jak mało która piosenka z płyty odwołuje się do tańca butoh, z kolei podejmująca wątek reinkarnacji "One Dove" przenosi słuchaczy do najlepszych jazzowych knajp. W tym zestawie dobrych utworów, zdecydowanie wyróżniają się jednak dwie piosenki: żywa "Kiss My Name" oraz patetyczna, rozbudowana i bogato zaaranżowana "Daylight And The Sun". Ten drugi utwór ma w sobie coś z epickich ballad zespołu Queen, mianowicie ten sam poziom misternej konstrukcji oraz dramatyzm, wyczuwany nawet przez słuchaczy, którym twórczość kapeli jest obojętna (choć trzeba też podkreślić, że napięcie opada po blisko 3 minutach, a szkoda).

W "Daylight And The Sun" Antony śpiewa momentami jak Elvis Presley i jest to bardzo zauważalne. To ważne, bo niejednokrotnie dziennikarze określali Hegarty'ego jako transseksualne wcielenie króla rock'n'rolla. Zresztą słuchając później utworów zespołu, zacząłem dostrzegać coraz większe podobieństwo pomiędzy dwoma artystami.  Nie można przecież zapominać, że Elvis był nie tylko rockowym bardem, ale też twórcą muzyki gospel i do tego bardzo uznanym – za muzykę gospel otrzymał 3. nagrody Grammy, jedyne w swojej spektakularnej karierze.

Wielu słuchaczy twierdzi, że "The Crying Light" jest najsłabszą pozycją w dyskografii kapeli. To chyba prawda, ale to nie znaczy, że to słaby album. "The Crying Light" jest bardzo dobrą płytą, aczkolwiek jest to krążek trudny w odbiorze, niezwykle wymagający i ascetyczny. I nie ma na nim wielkich momentów, tak jak na poprzednich wydawnictwach zespołu. To na wcześniejszych płytach grupy znajdują się największe perełki nagrane przez kapelę, tj.: "Cripple and the Starfish", "Hitler In My Heart", "Hope There’s Someone", "Shake That Devil" oraz"Man Is The Baby".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa