The Decemberists - Hazards of Love

The_Decemberists__Hazards_of_Love

The Decemberists - Hazards of Love (2009) Capitol

 01. Prelude – 3:04
02. The Hazards of Love 1 (The Prettiest Whistles Won't Wrestle the Thistles Undone) – 4:19
03. A Bower Scene – 2:09
04. Won't Want for Love (Margaret in the Taiga) – 4:07
05. The Hazards of Love 2 (Wager All) – 4:26
06. The Queen's Approach – 0:29
07. Isn't It a Lovely Night? – 3:39
08. The Wanting Comes in Waves/Repaid – 6:27
09. An Interlude – 1:40
10. The Rake's Song – 3:16
11. The Abduction of Margaret – 2:07
12. The Queen's Rebuke/The Crossing – 3:56
13. Annan Water – 5:12
14. Margaret in Captivity – 3:08
15. The Hazards of Love 3 (Revenge!) – 3:22
16. The Wanting Comes in Waves (Reprise) – 1:31
17. The Hazards of Love 4 (The Drowned) – 5:57

Pochodząca z Portland kapela The Decemberists od chwili wydania pierwszego studyjnego krążka "Castaways and Cutouts" z 2002 roku wyrobiła sobie bardzo mocną markę w świecie muzyki alternatywnej. Płyta "Hazards of Love" była jedną z najbardziej oczekiwanych rockowych premier tego roku. Album ukazał się 24 marca 2009 roku i w pierwszym tygodniu sprzedaży rozszedł się w nakładzie blisko 20 tysięcy egzemplarzy w samych tylko Stanach Zjednoczonych, co dało mu 14. miejsce na liście Billboardu. To nie lada osiągnięcie biorąc pod uwagę fakt, że The Decemberists nie są promowani w mediach (no chyba, że za element promocji uznać bardzo dobre recenzje płyt zespołu w prasie muzycznej i w Internecie), a także to, że grupa gra muzykę bardzo w obecnych czasach niemodną. Dla przykładu nowy album został zainspirowany folkiem, rockiem progresywnym i hard rockiem z lat 60. i 70. Na dodatek jest to koncept album, a nie od dziś wiadomo, że tego typu formuła dawno się wyczerpała (nie chodzi o to, że nie da się już nagrać nic wartościowego w tej formie, ale wybitne dzieło, bijące rekordy popularności typu "The Wall" Pink Floyd czy "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars" Davida Bowie ciężko zarejestrować).


17-piosenkowa suita opowiada fantastyczną historię dwojga kochanków: Margaret i Williama, rozgrywającą się w nierzeczywistym, baśniowym lesie (stąd napis "Hazards of Love" ułożony z drzew i gałęzi na okładce płyty). W opowieści występują również inne ciekawe postaci: przybrana matka Williama, bardzo o młodzieńca zazdrosna - Królowa Lasu, obłąkany morderca Rake oraz duchy. Fabuła jest niezwykle ciekawa i wciągająca i co najważniejsze cała historia trzyma się kupy. Opowieść przypomina  baśniową literaturę epoki romantyzmu, przede wszystkim pełną namiętności i emocji krwawą balladę Adama Mickiewicza "Lilije" oraz "Balladynę" Juliusza Słowackiego. "Hazards of Love" dostarcza odbiorcom podobnych wrażeń co wyżej wymienione utwory, najbardziej w kawałku "The Rake's Song" opowiadającym o życiu Rake'a, który po śmierci żony w trakcie porodu postradał zmysły i w okrutny sposób zamordował swoje dzieci.


Muzycznie rzecz stoi na najwyższym światowym poziomie. Słychać wielkie zaangażowanie członków The Decemberists w proces twórczy. Szczególne brawa należą się gitarzyście Chrisowi Funkowi, który zagrał na wielu instrumentach strunowych szarpanych. Świetnie też wypadły wokalistki gościnnie udzielające się na płycie: Becky Stark, która udzieliła głosu Margaret i Shara Worden występująca jako Leśna Królowa. Dzięki udziałowi piosenkarek całość brzmi bardziej wielowymiarowo i ciekawiej niż gdyby śpiewał sam Colin Meloy. Fragmenty płyty w których słychać nie tylko lidera formacji są zdecydowanie najbardziej ekscytujące i fascynujące muzycznie, aczkolwiek utwór "The Hazards of Love 3 (Revenge!)" w którym główną rolę odgrywa dziecięcy chór wcale nie należy do szczytowych momentów albumu.  Ten fragment "Hazards of Love" jest eksperymentem, nawiązującym do słynnego "Another Brick in the Wall, Part II" Pink Floyd, który nie do końca się powiódł. Nie jest to zły numer, ale w momencie nagrywania "The Wall" tego typu zabieg stylistyczny był nowatorski, niespotykany, teraz jest to rzecz wtórna, nie robiąca na słuchaczach większego wrażenia. Inna sprawa, że wykorzystanie dzieci miało swoje uzasadnienie.


"Hazards of Love" to profesjonalnie wykonana robota. Na płycie może podobać może się bajkowa fabuła oraz bogata orkiestrowa aranżacja. Na nowym albumie The Decemberists zachwycają pojedyncze utwory, jak np. wspomniane "The Rake's Song", "Won't Want for Love (Margaret in the Taiga)" czy "Margaret in Captivity", ale całość nie poraża. Przyjemnie się słucha tej płyty, ale za mało jest tu wywołujących dreszcze wielkich momentów, zapadających w pamięć refrenów czy popisowych solówek gitarowych czy klawiszowych.Podsumowując jest to dość intrygujący i naprawdę niezły album, o którym ludzie szybko zapomną.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa