Podsumowanie roku:20 najlepszych kawałków, vol. 3

5. Fleet Foxes – "White Winter Hymnal" z płyty "Fleet Foxes"



FleetFoxeswhitewinter

Takich rzeczy się w dzisiejszych czasach nie nagrywa. Jednak Amerykanie z Fleet Foxes postanowili pójść pod prąd i nagrali. Prostą, lekką, eteryczną, delikatnie zaaranżowaną (akustyki, oszczędne bębenki) pioseneczkę a la Beach Boys. I wygrali. Sam nie wiem, czy „Your Protector” nie jest lepsze, ale to „White Winter Hymnal” było na singlu i w dodatku było zobrazowane pięknym, poetyckim teledyskiem.


4. Hercules & Love Affair – "Blind" z płyty "Hercules & Love Affair"
blind

Najdziwaczniejszy utwór ubiegłego roku. Co prawda daleko mu do abstrakcyjności kawałka Paavoharju, ale nie sposób nie zauważyć tej schizofreniczności, która jest w nim zawarta. Bo „Blind” jest niby dyskotekowe, ale jednocześnie takie nie jest, bo pojawia się w nim wyrazista, rockowa linia basu, natchniony wokal Anthony’ego i instrumenty dęte. Dla wielu to było objawienie, dla mnie w sumie też, choć nie numer roku.


3. Nick Cave & The Bad Seeds – "Midnight Man" z płyty "Dig, Lazarus, Dig!!!"



cave_midnight_man

Nick Cave jest jak mityczny król Midas. Wszystko, czego się tknie zamienia się w złoto, bo przecież jest nie tylko muzykiem i piosenko pisarzem, ale również autorem powieści i scenariuszy. A może to się nazywa po prostu profesjonalizm, którego brakuje jego mniej uzdolnionym kolegom po fachu? Wracając do głównego wątku, „Midnight Man” to doskonała rzecz, która przez wszechobecne klawisze i organy przypomina mi o zespole The Doors, choć panowie nikogo tu nie starają się kopiować, po prostu dają czadu.


2. Wolf Parade – "Kissing the Beehive" z płyty "At Mount Zoomer"



Wolf_Parade__At_Mount_Zoomer

Najdłuższy, najbardziej epicki, najbardziej rozbudowany i najbardziej wielowątkowy utwór ze wszystkich znajdujących się w tym podsumowaniu i być może najlepszy ze wszystkich długich utworów jakie pojawiły się w roku ubiegłym, na samym początku wszystkich zachwycił, po pewnym czasie się znudził, a zespół Wolf Parade z ulubieńców internetowej społeczności stał się obiektem wyjątkowo niewybrednych, niczym nie uzasadnionych szyderstw. To logiczne, że wszystko z czym się dłużej obcuje po pewnym czasie się nudzi, przecież filmów o przygodach Indiany Jonesa też nie sposób oglądać w nieskończoność. Tak samo jest z „Kissing the Beehive” opowiadającym tak jak jedna z części o przygodach dzielnego archeologa o świętym Graalu. Uwielbiam utwór, ale mam jedno ALE. Mianowicie utwory, które poniekąd były inspiracją dla twórców tego dzieła, czyli na przykład „Roundabout” i „South Side of the Sky” Yes czy „Child In Time” Deep Purple są nie do zdarcia, niezniszczalne. Wydaje mi się, że są o wiele bardziej żywotne od finału „At Mount Zoomer” (głosu Jona Andersona nawet nie będę porównywać do wokali Spencera i Kruga, bo po prostu nie wypada). Ale może ja się mylę. 


1. Shearwater – "Rooks"/Leaviathan, bound/Century Eyes/"The Snow Leopard" z płyty "Rook"
Shearwater__The_Snow_Leopard

Cztery piosenki z piątej płyty amerykańskiej indie rockowej grupy Shearwater to  najpiękniejsza alternatywna muzyka nagrana w 2008 roku. Szczególne wrażenie robi natchniona,  rozpoczynająca się delikatnymi dźwiękami fortepianu ballada "The Snow Leopard", przypominająca spokojne kawałki Radiohead z najświetniejszego okresu działalności kapeli, głównie utwór "Pyramid Song", a także w niewielkim stopniu wczesne dokonania Kate Bush. Porywający, uduchowiony wokal Meiburga, psychodeliczne brzmienie oraz bogata aranżacja to największe atuty tego kawałka. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa