The Bug - London Zoo

The_Bug__London_Zoo

Za robalami nikt nie przepada. Prawdę powiedziawszy nawet owady nie są mile widziane. Nawet jeżeli są to tak pożyteczne stworzonka jak dżdżownice. Na okładce nowego trzeciego albumu studyjnego The Bug znajduje się natomiast robak, którego ludzkość zwalcza wręcz z uwielbieniem, nawet większym niż dżdżownice, tj. prusaka. Gdyby ktoś się pytał co ma piernik do wiatraka to warto poinformować, że The Bug jest takim robakiem w świecie muzyki popularnej. Mało widocznym, aczkolwiek niezbędnym do prawidłowego funkcjonowania całego systemu. Wkład robaków, czyli artystów niszowych w rozwój muzyki rozrywkowej, a także całej kultury jest nie do przecenienia.


Za nazwą The Bug ukrywa się niezwykle utalentowany muzyk Kevin Martin, który jest aktywny na rynku muzycznym od przeszło dwóch dekad. Martin nagrywa bardzo różną muzykę: dub, jazzcore, industrialny hip-hop. Poza tym artysta tworzy nie tylko jako „Robak”, ale wydaje płytki pod takimi nazwami jak: God, Techno Animal, Curse of the Golden Vampire i Pressure. To nie tylko płodny twórca, ale też artysta lubiący eksperymentować. Jako twórca niszowy może sobie na to pozwolić. Kevin Martin może eksplorować nowe muzyczne terytoria i żaden wydawca mu za to głowy nie urwie. Co więcej tak bardzo znienawidzeni przez wykonawców mainstreamowych krytycy wychwalają go pod niebiosa. Jakby tego było mało wielcy muzycznego świata z  Johnem Zornem czy Blixą Bargeldem (Einstürzende Neubauten, Nick Cave & the Bad Seeds) na czele lubią z nim współpracować.


„London Zoo” już w dniu premiery został ogłoszony klasykiem. Podnieceni dziennikarze porównują album Kevina Martina do trzech pierwszych płyt Massive Attack oraz najciekawszych dokonań Tricky’ego i The Chemical Brothers. Coś w tym albumie rzeczywiście siedzi. Może jakiś robal.;) Dobrze się słucha "London Zoo". Materiał jest nasiąknięty gęstą atmosferą londyńskich klubów. Poza tym  płyta aż lśni od pomysłów. Ostry, agresywny, wręcz dziki utwór „Angry”, w którym gościnnie zaśpiewał Tippa Irie, płynnie przechodzi w schizofreniczny kawałek „Murder We”, zrobiony wraz z Rickym Rankingiem. Kevin Martin praktycznie do każdego kawałka zaprosił gościa do  współpracy. Jedynym wyjątkiem jest tu wyciszony numer „Freak Freak”, który mógłby posłużyć jako ścieżka dźwiękowa do jakiegoś chorego filmu o dragach. „London Zoo” jest płytą niezwykle równą, gdzie trudno cokolwiek wyróżnić. Nie sposób jednak nie docenić wspaniałej wokalistki Warrior Queen, przypominającej trochę M.I.A., która śpiewa w dwóch utworach na płycie: „Insane” oraz „Poison Dart”. To zauważył zapewne też sam artysta, tak więc najnowsze dzieło The Bug było pilotowane przez drugi z wymienionych utworów. Do niego został nakręcony ciekawy teledysk, przywodzący na myśl wideoklipy rysunkowej grupy Gorillaz.


Podsumowując "London Zoo" to dzika, agresywna płyta, w której mieszają się różne, obecnie modne muzyczne style. Najnowsze wydawnictwo The Bug jest również największym faworytem w kategorii najlepszy album elektroniczny 2008 roku wśród wielu recenzentów. Chociażby z tego powodu warto tego krążka posłuchać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa