Podsumowanie II kwartału 2008 roku

W ostatnich tygodniach ukazało się mnóstwo bardzo dobrych płyt, między innymi: "Lucky" Nada Surf, "Narrow Stairs" Death Cab For Cutie czy "Midnight Boom" The Kills. Nie został wydany żaden ponadczasowy album, które zapisałyby się złotymi zgłoskami w historii muzyki popularnej. Poniżej najciekawsze płyty wydane w II kwartale 2008 roku.
Duffy_Rockferry

1. Duffy – “Rockferry

Aimee Anne Duffy to największe objawienie na brytyjskiej scenie muzycznej ostatnich miesięcy. O artystce było głośno w 2004 roku, ale dopiero teraz kariera Duffy nabrała niesamowitego rozpędu. Muzyka na „Rockferry” przypomina pop-soulowe nagrania Joss Stone oraz Amy Winehouse. Jednak wielu dziennikarzy stawia debiutancki  album  Duffy ponad płyty ww. piosenkarek. O sile płyty stanowi mocny, soulowy głos Duffy, niedparcie kojarzący się z głosem wspomnianej Amy Winehouse oraz niezapomnianej Dusty Springfield (najbardziej znanej z wykonania piosenki Burta Bucharacha "I Just Don't Know What to Do with Myself") oraz wspaniałe kompozycje, które pomogli napisać artystce uznani muzycy, między innymi Bernard Butler, ex-gitarzysta słynnej britpopowej grupy Suede. Najmocniejsze fragmenty  płyty to rozmarzony, otwierający płytę „Rockferry”, wielki, taneczny przebój „Mercy” (1. miejsce między innymi w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Niemczech) oraz nostalgiczna ballada „Stepping Stone”.



cc

2. Crystal Castles – “Crystal Castles

Ten niesamowity elektroniczny album brzmi jak soundtrack do jednej ze starych gier komputerowych na Atari. Nie można się temu dziwić. Crystal Castles to także nazwa gry na Atari z 1983 roku. Twórczość duetu zbliżona jest do dokonań szwedzkiego duetu The Knife oraz brytyjskiej grupy Ladytron. Debiutancki album Kanadyjczyków jest bardzo spokojny i nostalgiczny, czego najlepszym przykładem jest niezwykle melodyjny utwór Reckless. Wyjątkowym kawałkiem na krążku jest szybki i agresywny jak pitbull utwór  „Xxzcuzx Me”, jakże różny od pozostałych fragmentów tej sentymentalnej płyty.

fotc

3. Flight of the Conchords – “Flight of the Conchords

Flight of the Conchords to nazwa sitcomu emitowanego od czerwca 2007 roku
w amerykańskiej telewizji HBO. Serial zebrał mnóstwo pozytywnych recenzji. Niedawno ukazała się ścieżka dźwiękowa do tego filmu, nagrany przez grupę Flight of the Conchords. W skład zespołu wchodzą niezwykle utalentowani muzycznie Nowozelandczycy Bret McKenzie oraz Jemaine Clement. Nagrana przez nich płyta określana jest przez większość recenzentów jako comedy rock. Określenie pasuje jak ulał do twórczości duetu, ponieważ płyta jest wyjątkowo zabawna. Bretowi McKenzie oraz Jemaine Clementowi podoba się humorystyczne nawiązywanie do muzycznych hymnów i symboli. „Inner City Pressure” nieodparcie kojarzy się z wielkim przebojem grupy Pet Shop BoysWest and Girls”, z kolei „Hiphopopotamus Vs. Rhymenocerous” jest niczym innym jak parodią piosenek hip-hopowych. To nie jedyne odwołania do muzyki popularnej. „Think About It” to niemalże przeróbka wielkiego hitu Marvina Gaye’a „What’s Goin On”, natomiast “Bowie” powinien ucieszyć wszystkich fanów Davida Bowie, ponieważ słychać w nim echa twórczości z niemalże całej kariery brytyjskiego piosenkarza.

bon

4. Bon Iver – “For Emma, Forever Ago

Najlepiej oceniony przez krytyków oraz  najtrudniejszy w odbiorze album 2008 roku. Justin Vernon ukrywający się pod pseudonimem Bon Iver debiutancki album nagrywał w domku myśliwskim swojego ojca w górach stanu Wisconsin. Wyraźnie słychać jak to odosobnienie wpłynęło na artystę. „For Emma, Forever Ago” to płyta bardzo nostalgiczna i melancholijna. Wielu dziennikarzy porównuje twórczość Bon Iver do dokonań Boba Dylana. Znawcy amerykańskiej alternatywy zacierają ręce i twierdzą, że Justin Vernon to godny i bardziej utalentowany następca takich wykonawców jak Sparklehorse, Guided By Voices czy Bonnie „Prince” Billy. For Emma, Forever Ago ma jeden minus. To krążek przeznaczony wyłącznie dla wielbicieli soft rocka oraz folku.
diamond

5. Supergrass – „Diamond Hoo Ha

Najnowsza produkcja Supergrass w żaden sposób nie dorównuje klasycznym dokonaniom kapeli z "I Should Coco" z 1995 roku oraz „Road To Rouen” z 2005 roku na czele, aczkolwiek słuchając „Diamond Hoo Ha” nie sposób nie bawić się przy tym przednio. Krążek jest przeciwieństwem niesamowicie pięknego i melancholijnego Road To Rouen. Diamond Hoo Ha wypełnia jedenaście skocznych i przebojowych kawałków, w sam raz na indie rockową potańcówkę. Wszystkie piosenki z tego krążka są wesołe, proste jak konstrukcja cepa i przywołują echa największego przeboju formacji "Alright".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa