Koledzy od kieliszka

fredspandau

Już niedługo okaże się czy "Bohemian Rhapsody" zdobył serca członków Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej.Część fanów narzeka, że film w wielu momentach mija się z prawdą, jednak większość zgadza się, że naprawdę dobrze oddaje klimat jaki panował w latach 80. Najbardziej z tego okresu zapadły nam wszystkim w pamięci niezapomniane piosenki, do dzisiaj grane na wielu imprezach. A jeżeli chodzi o różnego rodzaju bankiety, przyjęcia i balety to Freddie w latach 80. był w tym temacie mistrzem.

Do legendy przeszły hulanki piosenkarza z jego partnerką z początku lat 80. Barbarą Valentin, aktorką soft porno i modelką. Kochankowie szaleli w monachijskich klubach, aż się dymiło. Skandaliczne były przyjęcia organizowane przez osobistego asystenta artysty, Paula Prentera. Wyszukiwał on mężczyzn, którzy mogliby się spodobać Freddiemu i sprowadzał ich do apartamentów hotelowych. Prenter załatwiał też ogromne ilości alkoholu i kokainy na te imprezy.

Najbardziej nieoczekiwanym kompanem imprezowym Freddiego stał się jednak Tony Hadley, wokalista niezwykle popularnego w latach 80. zespołu Spandau Ballet. Co ciekawe fani w Polsce mówią o tej grupie "wrogowie Depeche Mode". :D

Balety tej dwójki były o tyle intrygujące, że Hadley był całkowitym przeciwieństwem Mercury'ego. Potężnie zbudowany, mierzący 193 cm wzrostu i ważący ponad 110 kg ex-wokalista Spandau Ballet jest jednym z najbardziej znanych artystów o konserwatywnych poglądach w Anglii. Hadley jest publicznie znany nie tylko ze swojego zamiłowania do Margaret Thatcher, ale też ze zdrowego stylu życia. Muzyk biega, jeździ na nartach oraz chodzi po górach. Co wokalista Spandau Ballet robił więc w królestwie rozpusty u Mercury'ego?

Panowie poznali się w Birmingham w 1984 roku po koncercie zespołu Queen. Hadley jest bez dwóch zdań jednym z najbardziej wszechstronnych i utalentowanych wokalistów na świecie. Już na początku kariery Spandau Ballet, gdy zespół grał synthpopowe piosenki jak "To Cut a Long Story Short" i "Reformation", porównywano go do Franka Sinatry. Jednym z jego fanów był wtedy Freddie Mercury, który zaprosił wokalistę i jego żonę na imprezę po koncercie. Jako, że Hadley za młodu słuchał Queen panowie mimo wielu różnić świetnie się dogadali. Mercury od tego czasu stał się mentorem Tony'ego Hadleya.

Co interesujące ta znajomość przyczyniła się do jednego z największych skandali scenicznych tamtych czasów. Freddie, pomimo wszystkich ekscesów z których był znany, bardzo poważnie traktował swoich słuchaczy i perfekcyjnie przygotowywał się do każdego występu. Przykładem może być, pięknie odtworzony w filmie "Bohemian Rhapsody", koncert podczas LIVE AID. W przeciwieństwie do pozostałych wykonawców Queen dokładnie przećwiczyli swój występ.Wyszło niesamowicie. Mercury pomimo infekcji gardła zrobił wszystko, żeby fani dobrze się bawili.

Co najciekawsze to właśnie porządny Tony Hadley przyczynił się do tego, że Queen zawalili jeden ze swoich ostatnich występów z Mercurym na wokalu! W kwietniu 1985 roku Queen i Spandau Ballet objeżdżali Australię i Oceanię. Obydwie grupy miały tam zabukowane koncerty. Pech chciał, że część koncertów Spandau Ballet została odwołana. Było to spowodowane problemami promotora kapeli. Wtedy nie mający co robić Tony Hadley wpadł na pomysł, aby spotkać się ze swoim przyjacielem. Spotkanie odbyło się w barze, gdzie panowie wlali w siebie butelkę wódki. Później muzycy przenieśli się do pokoju hotelowego, gdzie stwierdzili, że nauczą się klasycznego rock 'n' rollowego numeru Elvisa Presleya "Jailhouse Rock". Oczywiście pili przy tym mocne trunki.

Po tej suto zakrapianej imprezie Freddie wyszedł następnego dnia na scenę pijany! Nawet nie próbował śpiewać. Improwizował i śpiewał co mu ślina na język przyniesie. Koledzy z zespołu byli wściekli i zażenowani. Freddie jednak w czasie tego koncertu trochę wytrzeźwiał. Gdy wszystko na scenie wróciło w miarę do normy zza kulis niczym królik z kapelusza wyskoczył zaproszony przez Freddiego Tony Hadley. Panowie zaśpiewali wspólnie "Jailhouse Rock" i tarzali się przy tym ze śmiechu. W czasie tego krótkiego występu wokalista Spandau Ballet zapomniał co ma zaśpiewać - zamiast "piosenki Elvisa Presleya zaczął śpiewać "Tutti Frutti". Jakby tego wszystkiego było mało wokaliści symulowali stosunek z gitarą Briana Maya. Tłum oszalał.

Impreza z Hadleyem okazała się tą, która przyczyniła się do niedyspozycji Mercury'ego w czasie koncertu. Jest o tyle ciekawe, że pomimo wszystkich szaleństw wokalista Queen zawsze słynął ze swojego niezwykłego profesjonalizmu. Artysta nagrał przecież niesamowite partie wokalne na dwa ostatnie studyjne albumy Queen "Innuendo" i "Made in Heaven", gdy był bardzo słaby i wiedział, że jego dni są policzone. Co zaskakujące niedyspozycję zawdzięczał postaci słynącej ze swojej klasy i postawy etycznej. Zawdzięczał to Tony'emu Hadleyowi, który jest ojcem piątki dzieci i działaczem społecznym.

Ta wesoła historia pokazuje czym czasami kończą się spotkania z kolegami od kieliszka. Ale w końcu zbliża się weekend to nie pozostaje nam nic innego jak życzyć sobie dobrej imprezy z dobrą muzyką,np. piosenkami Queen lub Spandau Ballet.

 

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa