Laurel Halo - Dust

laurel_halo__dust

laurel_halo_official_photo

Laurel Halo - Dust (2017) Hyperdub


smoothstar2smoothstar2smoothstar2smoothstar0smoothstar0


1. Sun to Solar - 5:33
2. Jelly - 4:55
3. Koinos - 2:50
4. Arschkriecher - 1:35
5. Moontalk - 4:24
6. Nicht Ohne Risiko - 1:41
7. Who Won? - 3:44
8. Like an L - 3:58
9. Syzygy - 6:30
10. Do U Ever Happen - 5:14
11. Buh-Bye - 3:14


Najnowsza płyta Laurel Halo jest bez wątpienia wypełniona muzyką, o jakiej marzą melomani! Ale od początku. Kim jest w ogóle ta tajemnicza Pani? Artystka pochodzi ze Stanów Zjednoczonych i pojawiła się na rynku muzycznym w 2006 roku. Lauren Halo uznanie krytyków oraz słuchaczy zyskała po wydaniu pierwszego studyjnego albumu "Quarantine" z 2012 roku, wypełnionego awangardową muzyką pop. Od tego czasu wypuściła na rynek między innymi: parę EP-ek oraz zawierający eksperymentalne techno, studyjny krążek "Chance of Rain".


"Dust" jest trzecim studyjnym albumem Laurel Halo i dziełem, na które powinni zwrócić uwagę wszyscy miłośnicy muzyki elektronicznej. Do pracy nad tym niezwykle bogatym, pogmatwanym i trudnym do zrozumienia krążkiem Lauren Halo zaprosiła mnóstwo niezwykłych gości, dzięki którym "Dust" robi tak niesamowite wrażenie. Do zrealizowania swojej wyjątkowej muzycznej wizji Laurel Halo ściągnęła do studia między innymi: wybitnego perkusistę Eli Keszlera, którego szybka, wibrująca gra przewija się przez cały album, rhythm and bluesowe piosenkarki Klein i Lafawndah, a także angielskiego pisarza Michaela Salu. Ostatni z wyżej wymienionych artystów wokalnie udzielił się w hipnotycznym kawałku "Who Won?", zdominowanym przez dziwne elektroniczne dźwięki oraz piękne, aczkolwiek mroczne brzmienie saksofonu Diamond Terrifiera.

"Dust" jest niezwykle wyrafinowaną płytą, przeznaczoną głównie dla wielbicieli nowoczesnej muzyki elektronicznej w stylu Oneohtrix Point Never, jednakże fani ambitnej muzyki pop również znajdą tutaj coś dla siebie. Hipnotyczny, pokręcony numer "Jelly" zaśpiewany wspólnie przez wspomniane Klein i Lafawndah, króciutkie, niepokojące nagranie "Arschkriecher", przypominające klimatem "Blackstar" Davida Bowiego oraz radosny, zmysłowy, utrzymany w tropikalnych klimatach i do tego zaśpiewany po japońsku utwór "Moontalk" to najbardziej zapadające w pamięć tego nieszablonowego, wymyślnego krążka. Większość odbiorców podczas odsłuchu "Dust" najpewniej zwróci uwagę na wymienione wyżej kawałki, aczkolwiek cała płyta jest zjawiskowa, ciekawa i sprawi przyjemność wielu miłośnikom różnego rodzaju muzyki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa