David Bowie - Hours...

Bowie__hours

David Bowie - Hours... (1999) Virgin Records


smoothstar2smoothstar2smoothstar2smoothstar0smoothstar0
01. Thursday's Child – 5:24
02. Something in the Air – 5:46
03. Survive – 4:11
04. If I'm Dreaming My Life – 7:04
05. Seven – 4:04
06. What's Really Happening? – 4:10
07. The Pretty Things Are Going to Hell – 4:40
08. New Angels of Promise – 4:35
09. Brilliant Adventure – 1:54
10. The Dreamers – 5:14


Najmniej lubianą płytę Bowiego z lat 90. wypełnia mało przebojowy materiał, jednak nie oznacza to, iż na "Hours..." należy postawić krzyżyk. Album wypełniają zgrabne, stonowane kompozycje, utrzymane generalnie w staroświeckim stylu, jednocześnie brzmiące bardzo nowocześnie. Pierwsza część płyty jest niebywale spokojna i nawiązuje do ballad artysty z młodości, z kolei od numeru "What's Really Happening?" krążek nabiera przyspieszenia i ostrości znanej z dwóch poprzednich wydawnictw Brytyjczyka.


Ciężko stwierdzić czym kierowali się ludzie przy wyborze singli promujących "Hours...", gdyż trzy z czterech utworów wytypowanych do promocji płyty to zdecydowanie najsłabsze i najmniej przebojowe fragmenty tego krążka. Bowie w otwierającej album balladzie "Thursday's Child", która pilotowała album w ciekawy sposób flirtował z bliskimi swemu sercu gatunkami muzycznymi jak soul, funk i jazz. Wyszedł z tego składny, wyrafinowany rockowy numer, jednak ciężko nazwać to dzieło przebojem. "Thursday's Child" ma trochę mankamentów, jednak dwa kolejne single z "Hours..." nie mogą się z tym kawałkiem równać. Utwór "The Pretty Things Are Going to Hell" to toporny rockowy numer, natomiast akustyczna ballada "Seven" jest zwyczajnie nudna.


"Hours..." zawiera również kawałki, które należą do ścisłego grona najlepszych utworów artysty nagranych w latach 90. Charakteryzujące się zmianami tempa kompozycje: "If I'm Dreaming My Life" oraz "The Dreamers", baśniowy, zaśpiewany w hipnotyzującym stylu, mocny "New Angels of Promise" oraz miniaturka "Brilliant Adventure" to najwybitniejsze momenty tego wydawnictwa.


"Hours..." w kontekście całej twórczości Bowiego wypada doprawdy marnie, ale to właśnie ten krążek przeszedł do historii jako pierwszy album mainstreamowego artysty, wydany w formie cyfrowej przed oficjalną premierą w wersji fizycznej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa