Sting

Sting w czasach świetności



Sting to jeden z największych fenomenów współczesnej popkultury, artysta poruszający wyobraźnię milionów. Koncert muzyka 20 września 2010 roku na Stadionie Miejskim w Poznaniu będzie z pewnością jednym z największych tegorocznych wydarzeń kulturalnych w Polsce. Jednak nie da się ukryć, że Gordon Sumner znacząco obniżył swe loty w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Artysta zachwycał odbiorców jako muzyk w The Police oraz aktor (Sting zagrał między innymi Feyda-Rauthę w pamiętnej ekranizacji "Diuny" w reżyserii Davida Lyncha). Po rozpadzie The Police muzyk nie wydał co prawda genialnej płyty, jednak albumy sygnowane jego nazwiskiem zawierały mnóstwo znakomitej muzyki. Takie kawałki jak: skonstruowane na podstawie motywu suity Lieutenant Kijé autorstwa Sergieja Prokofieva "Russians", nagrane do spółki z wybitnym amerykańskim saksofonistą i kompozytorem jazzowym Brandfordem Marsalisem lekko jazzujące "Englishman in New York" oraz uwielbiany przez słuchaczy oraz krytyków (nagroda Grammy w 1994 roku w kategorii najlepszy wokalny utwór pop wykonywany przez mężczyznę) pop-rockowy hymn "If I Ever Lose My Faith in You" przeszły do historii muzyki rozrywkowej końca XX wieku. Po wydaniu dobrze przyjętego krążka "Ten Summoner's Tales" z 1993 roku (Sting był nominowany za to dzieło do nagrody Mercury oraz nagrody Grammy w kategorii album roku) forma muzyka zjechała ostro w dół jak ze zjeżdżalni. Artyście zabrakło genialnych pomysłów i muzyk nie za bardzo wiedział co ma ze sobą zrobić. Sting flirtował między innymi z muzyką country ("I'm So Happy I Can't Stop Crying" nagrane z czołowym przedstawicielem tego gatunku Tobym Keithem), hip-hopem ("Roxanne '97" w remiksie rapera Puffa Daddy'ego to przeróbka pierwszego wielkiego hitu The Police "Roxanne", która znalazła się na oficjalnej składance artysty "The Very Best of Sting & The Police" z 1997 roku), muzyką world ("Desert Rose" nagrane wraz z algierskim piosenkarzem Cheb Mami) oraz muzyką renesansową (album "Songs from the Labyrinth" z muzyką Johna Downlanda). Trudno pozytywnie ocenić powyższe dokonania muzyka, jednak w zgodnej opinii krytyków i słuchaczy te dokonania są miodem na uszy w porównaniu z tym co się znajduje na krążku "If On a Winter's Night..." z końca 2009 roku. Album zawiera kolędy, pastorałki i inne utwory o zimowym nastroju i jest przeznaczony przede wszystkim dla wyznawców muzyka, których na świecie jest coraz mniej (artysta nie dość, że jest w słabej formie, to już nie jest tak atrakcyjny wizualnie jak kiedyś – zapuszczenie brody jak u świętego Mikołaja nie należało do najszczęśliwszych pomysłów muzyka). Nad Wisłą Sting wciąż jest jednym z najpopularniejszych piosenkarzy. Ostatnie płyty artysty biją rekordy sprzedaży w Polsce. Wspomniany, wyjątkowo krytycznie oceniony, mający fatalną sprzedaż na świecie krążek "If On a Winter's Night..." przez 5. kolejnych tygodni znajdował się na 1. miejscu Oficjalnej Listy Sprzedaży Związku Producentów Audio Video i tym samym uzyskał status płyty potrójnie platynowej w Polsce (warto zauważyć, że nigdzie indziej na świecie ten album nie sprzedawał się tak dobrze). Równie świetnie na polskiej liście przebojów radzi sobie najnowsze dzieło artysty "Symphonicities" aktualny numer 1. OLiS-u. Płyta zawiera nowe wersje Stingowych standardów, między innymi "Englishman in New York", "Roxanne" czy "When We Dance" zagrane z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. "Symphonicities" to bez wątpienia olbrzymie przedsięwzięcie, mające na celu poprawić nadwątloną reputację artysty, będące zgodne z obecnymi zapatrywaniami Stinga na muzykę (od jakiegoś czasu wyraźnie da się zauważyć, jak bliska Sumnerowi jest muzyka klasyczna). "Symphonicities" jednak nie przekonuje. Nie jest to album fatalny, ponieważ materiał wyjściowy jest bardzo dobry, aczkolwiek od płyty typu "greatest hits" nagranej do spółki z orkiestrą symfoniczną oczekiwałbym czegoś więcej. Zupełnie inaczej brzmiące stare kawałki The Police (obdarte z estetyki reggae, pięknie zaaranżowane, rozmarzone "Roxanne" czy potężnie brzmiące, przypominające utwory rodem z filmów familijnych "Every Little Thing She Does Is Magic") to za mało, żeby zachwycać się nowym dziełem Stinga. Niektóre osoby wybierające się na wrześniowy koncert artysty mogą być srogo zawiedzione - praktycznie wszystkie kompozycje zostały pozbawione rockowego pazura, energii z której słynie rock 'n' roll. Ten koncert to nie będzie ostre show, przypominające koncerty Metalliki z symfonią, tylko spokojny, stonowany występ podstarzałej gwiazdy rocka zapatrzonej w swój własny gwiazdozbiór gigantów muzyki klasycznej. Niemniej jednak podejrzewam, że większość osób posiadających bilety zdaje sobie sprawę, że wybiera się na koncert naprawdę nietypowy i występ brytyjskiego idola z filharmonikami będzie dla nich ogromnym i bardzo przyjemnym wydarzeniem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa