Świąteczny hit numer 1.

rage

Rage Against the Machine był jednym z najbardziej oryginalnych i najważniejszych zespołów lat 90. Można tej grupy nie lubić, jednak nie sposób nie docenić tego, że kapela opatentowała własny, rozpoznawalny muzyczny styl i zainspirowała nim cały rockowy świat. Nigdy nie byłem wielbicielem amerykańskiej formacji - rap w wykonaniu Zacka de la Rochy w połączeniu z gitarowymi zgrzytami popełnianymi przez Toma Morello nie wydają mi się fascynujące. Jednak Rage Against the Machine mają w dorobku kilka utworów, które powinny spodobać się największym sceptykom, konserwatystom nie lubiącym kombinacji różnych stylów muzycznych, między innymi: "Guerrilla Radio" – kawałek wyróżniony nagrodą Grammy w 2001 roku w kategorii najlepszy utwór hard rockowy, "Sleep Now in the Fire", "Calm Like a Bomb",  "Wake Up" czy "Killing in the Name". Ostatnia z tych piosenek znajduje się obecnie na szczycie brytyjskiej listy przebojów. Singiel zawierający utwór "Killing in the Name" ujrzał światło dzienne pod koniec 1992 roku i pilotował debiutancki album Rage Against the Machine zatytułowany po prostu "Rage Against the Machine". Piosenka wywołała liczne kontrowersje i nie była popularna wśród amerykańskich prezenterów radiowych, unikających waśni jak ognia. Słowo "fuck" pojawia się w utworze "Killing in the Name" aż 17 razy, jednak to nie wulgaryzmy wzbudziły największy niepokój u amerykańskich dziennikarzy. Zack de la Rocha w bezceremonialny sposób opowiada w "Killing in the Name" o nienawiści rasowej, oskarżając wysoko postawionych urzędników państwowych o przynależność do rasistowskiej organizacji Ku Klux Klan. Co prawda w Stanach Zjednoczonych jest wolność słowa, a w tekście piosenki nie padło żadne nazwisko, ale ten protest-song był za mocny dla amerykańskich radiostacji. Co ciekawe kawałek zdobył dość dużą popularność w Europie, co należy uznać za olbrzymi sukces, biorąc pod uwagę fakt, że w większości krajów europejskich ludzie borykają się z innymi problemami niż nienawiść rasowa (warto wspomnieć, że Rage Against the Machine największy koncert na początku kariery dali w Warszawie w 1994 roku). Jak to się stało, że "Killing in the Name" przeżywa obecnie renesans popularności i jest świątecznym numerem 1. w Zjednoczonym Królestwie? Wszystko jest zasługą 35-letniego Jona Mortera, mającego dość durnowatej, bezpłciowej młócki granej bez przerwy w brytyjskich radiach. Morter postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zaangażować się w kampanię mającą na celu promocję wiekowej piosenki Rage Against the Machine, po to by jeden z najważniejszych bandów alternatywnego rocka miał świąteczny numer 1. Udało się. "Killing in the Name" był najlepiej sprzedającym się utworem ostatnich dni i tym samym tradycja, że największym świątecznym hitem na Wyspach jest piosenka nagrana przez zwycięzcę muzycznego programu X-Factor (odpowiednik polskiego Idola) została przerwana. I bardzo dobrze, bo nawet najwięksi antagoniści Rage Against the Machine muszą przyznać, że muzyka tego zespołu jest o niebo lepsza od popowej papki, serwowanej przez brytyjskie media w ostatnich czasach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa