Kings of Leon - Only by the Night

Kings_of_Leon__Only_by_the_Night




Kings of Leon - Only by the Night (2008) RCA

01. Closer - 3:57
02. Crawl - 4:06
03. Sex on Fire - 3:23
04. Use Somebody - 3:50
05. Manhattan - 3:24
06. Revelry - 3:21
07. 17 - 3:05
08. Notion - 3:00
09. I Want You - 5:07
10. Be Somebody - 3:47
11. Cold Desert - 5:34


Najnowsza płyta amerykańskiej rodziny Kings of Leon wzbudziła najbardziej sprzeczne opinie ze wszystkich albumów wydanych w 2008 roku. Prestiżowy magazyn Q uznał „Only by the Night” za najlepszą premierę roku, amerykański Rolling Stone umieścił ostatnie wydawnictwo kwartetu w dwudziestce najlepszych albumów roku, z kolei krytycy przyznający nagrody Narodowej Akademii Sztuki i Techniki Rejestracji w USA przyznali rodzinie Followillów 3 nominacje do Grammy. A teraz druga strona medalu. Pitchfork Media, PopMatters i Austin Chronicle mają wybitnie negatywną opinię o tym dziele. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach nikt nie ma do końca racji, gdyż ukazało się mnóstwo lepszych płyt w ubiegłym roku od „Only by the Night”, a malkontentom wystarczy zaprezentować nowe dokonania Queen i Paula Rodgersa albo Keane (podobno nowe płyty Nickelback i Razorlight są jeszcze bardziej liche). Ale wracając do rodzinki z Tennessee, jeżeli ktoś śledził  karierę Followillów to zauważył zapewne, że grupa wyszła z garażu na stadiony. Pierwsze piosenki zespołu były wybitnie alternatywne, czerpały mnóstwo z amerykańskiej tradycji southern rocka,  z kolei ostatnie nagrania grupy mają więcej wspólnego ze stadionowym rockiem spod bandery U2 niż z twórczością Toma Petty’ego czy The Allman Brothers Band. Najlepiej to słychać z singlowych przebojach: „Use Somebody” i „Sex on Fire”, a także w utworach „Crawl” i „Manhattan”. Na pewno do tej płytki bardziej pasuje określenie dobry album niż kazirodczy pomiot (tak nazywają krążek niektórzy złośliwi dziennikarze). Album pomimo tego, że jest bardziej komercyjny niż poprzednie dzieła Kings of Leon i zawiera tzw. rock stadionowy brzmi dość amerykańsko. Ciekawy jest w związku z tym fakt, że większą popularność zdobył w Wielkiej Brytanii, gdzie doszedł do 1. miejsca na liście albumów, niż w USA. Czy znajdują się na tym krążku wybitne kawałki? Tak, ale tylko dwa. Wrażenie, że się obcuje z wielkim dziełem mija przy trzecim utworze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa