The Chameleons - Script of the Bridge

chameleons_scriptofthebridge


script



The Chameleons - Script of the Bridge (1983) Statik




  1. Don't Fall

  2. Here Today

  3. Monkeyland

  4. Second Skin

  5. Up The Down Escalator

  6. Less Than Human

  7. Pleasure And Pain

  8. Thursday's Child

  9. As High As You Can Go

  10. A Personn Isn't Safe Anywhere These Days

  11. Papers Tigers

  12. View From a Hill


Właśnie ukazała się reedycja legendarnej płyty The Chameleons "Script of the Bridge". Pierwsze co przykuwa uwagę w tym krążku to oryginalna okładka autorstwa gitarzysty Rega Smithiesa. Robi ona duże wrażenie. Jest melancholijna, tajemnicza i dziwna. Niektórzy odbiorcy określają ją nawet jako upiorną. Idealnie pasuje do niesamowitej, post-punkowej muzyki zawartej na tej płycie. Okładka reedycji nie jest już przyczyną takich niezwykłych doznań, pewnie dlatego, że jest bardziej kolorowa, choć pomysł z obrazem wcale nie jest taki najgorszy. Wracając do muzycznej zawartości dzieła to stylistycznie przypomina on dokonania takich kapel jak U2, The Cure, Echo and the Bunnymen, Cocteau Twins, a także grupy The Soft Boys, która była najprawdopodobniej dla zespołu The Chameleons największą inspiracją. Słuchając debiutu The Chameleons nie sposób nie zauważyć podobieństw pomiędzy „Script of the Bridge” a płytami zespołów Interpol oraz Editors. To co w ostatnich latach pokazały nam dwie wyżej wymienione formacje jest niemalże kopią tego, co kiedyś robili ich starsi koledzy. Aczkolwiek kopią bardzo niedoskonałą, bo w kontakcie z „Turn on the Bright Lights” czy „The Back Room” nie sposób się tak wzruszyć jak w trakcie słuchania „Script of the Bridge”.


„Script of the Bridge” rozpoczyna przebojowe, gorące i dość motoryczne „Don’t Fall”. Później płyta robi się spokojniejsza, bardziej subtelna, wymagająca dużego skupienia i przez to trudniejsza w odbiorze. Co prawda drugi numer „Here Today” także wpada w ucho już po pierwszym przesłuchaniu, ale reszta utworów już nie. „Script of the Bridge” oprócz wspomnianej finezji odznacza się jeszcze jedną ważną cechą - mianowicie romantyzmem. Tak jak ballady Mickiewicza przenosiły odbiorców do innego, fantastycznego świata, to samo robi z nimi hipnotyczna, rozmarzona i refleksyjna muzyka angielskiego kolektywu.


Najmocniejszymi fragmentami tej płyty są: namiętny, majestatyczny i dość długi numer „Second Skin”, będący bezpośrednią inspiracją dla Coldplay, kawałek „Up the Down Escalator” wybitnie kojarzący się z twórczością Interpol - zespołu, który wskrzesił brzmienie The Chameleons, powolny, rytmiczny i bardzo różniący się od pozostałych nagrań numer „Less Than Human”, szybki, przypominający dokonania Editors „Paper Tigers” oraz zamykający całość, wolno rozwijający się, epicki utwór „View from a Hill”.


Gdyby menadżer grupy Tony Fletcher nie zmarł tragiczną śmiercią pod koniec lat osiemdziesiątych to kto wie, gdzie dziś byliby The Chameleons. Po tej tragedii kapela się rozwiązała. Jej członkowie co prawda grali dalej, ale nie odnosili już takich sukcesów. Może ich miejsce byłoby w panteonie gwiazd wśród U2 czy The Cure, a może wylądowaliby w szufladzie "dobre, ale znane tylko wtajemniczonym zespoły", tak jak Echo and the Bunnymen. Kto wie? Faktem jest, że autorzy wyżej opisywanego albumu nie zasługują na  ignorancję i należy o nich pamiętać. Przynajmniej fani indie rocka niech nie zapominają, kto im tak naprawdę dał Interpol.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa