Kosmiczny powrót Królowej. Recenzja płyty Queen - The Cosmos Rocks

queen_cosmos_rocks

 

01. Cosmos Rockin' - 4:10
    02. Time to Shine - 4:23
   03. Still Burnin' - 4:04
   04. Small - 4:39
   05. Warboys - 3:18
   06. We Believe - 6:08
   07. Call Me - 2:59
    08. Voodoo - 4:27
    09. Some Things That Glitter - 4:03
   10. C-lebrity - 3:38
    11. Through the Night - 4:54
    12. Say It's Not True - 4:00
    13. Surf's up...School's Out - 5:38
    14. small reprise - 2:05

Historię zespołu Queen można podzielić na cztery zasadnicze okresy. Pierwszym z nich są lata siedemdziesiąte, w których grupa zaliczała się do ścisłej światowej rockowej czołówki. Każdy z ich studyjnych albumów z tamtego okresu okazał się sukcesem artystycznym. W latach osiemdziesiątych brytyjska formacja zaczęła eksplorować zupełnie nowe rejony. Zespół Queen rozpoczął flirt z muzyką pop. Całkiem udany, biorąc pod uwagę, że pop to bardzo śliski grunt, szczególnie dla zespołów rockowych. To właśnie w latach 80. członkowie zespołu, a przede wszystkim jej lider Freddie Mercury, stali się bożyszczami popkultury. Inni wielcy artyści z poprzedniej dekady, jak Robert Plant czy Roger Waters  mogli tylko pomarzyć o takiej popularności. Kres temu wszystkiemu przyniosła śmierć Mercury’ego w 1991 roku.


Wtedy to rozpoczął się trzeci okres działalności Królowej, w którym pozostali przy życiu członkowie zespołu stali się tzw. „ambasadorami dobrej woli”. Przyczyną zgonu wokalisty było AIDS. Przed śmiercią Mercury’ego społeczeństwo zachodnie nie przeciwdziałało szerzeniu się tej choroby, gdyż uważało ją za "pedalską zarazę". Nie pomagało nic, żeby ludzie zaczęli się interesować tym tematem, chociaż wielu artystów go poruszało, jak np. niemiecki reżyser Rosa von Praunheim, który nakręcił cykl poświęcony chorobie „AIDS-trylogia”(1990). Śmierć Freddiego Mercury'ego było wiadrem zimnej wody na społeczeństwo zachodnie, które ignorowało problem. May, Taylor i Deacon bardzo się przyczynili do zmiany myślenia i postawy ludzi wobec HIV i AIDS. Najpierw był singiel „Bohemian Rhapsody/These Are The Days Of Our Lives” z grudnia 1991 roku.  Dochód ze sprzedaży tej płyty przekazano na konto fundacji do walki z AIDS.  Następnie w kwietniu 1992 roku odbył się spektakularny koncert "The Freddie Mercury Tribute – A Concert For AIDS Awareness". W jego trakcie muzycy zespołu zagrali wraz z największymi gwiazdami muzyki, takimi jak: David Bowie, Robert Plant, Tony Iommi, Elton John, Guns N’ Roses czy Metallica. Co prawda od czasu śmierci wokalisty zespół skończył się artystycznie, ale pozostający przy życiu członkowie zaczęli walczyć w słusznych sprawach. Oprócz AIDS, przeciwstawiali się między innymi nazizmowi, a kulminacją ich działalności stał się nagrany rok temu kawałek „Say It’s Not True”, nagrany dla fundacji Nelsona Mandeli 46664.


W czwartym okresie działalności zespołu na emeryturę odszedł basista John Deacon, natomiast z zespołem zaczął grać i śpiewać ex-wokalista Free i Bad Company - Paul Rodgers. Zespół w składzie Brian May, Roger Taylor oraz Paul Rodgers pod szyldem Queen +Paul Rodgers rozpoczął działalność koncertową w 2005 roku. W trakcie  dotychczasowych  koncertów muzycy zaprezentowali zarówno utwory Queen jak i Free oraz Bad Company. W tym samym roku ukazało się wydawnictwo dokumentujące trasę tria, zatytułowane „Return Of The Champions”. Ale na tym nie koniec.


Właśnie ukazał się nowy studyjny album Queen zatytułowany „The Cosmos Rocks”. Nie jest to niestety płyta na miarę osiągnięć zespołu z lat siedemdziesiątych. Porównanie z albumami z tamtego okresu jest zasadne, gdyż Queen znów gra bardzo rockowo. Na płycie "Cosmos Rocks" jest trochę bluesa oraz hard rocka w stylu Deep Purple, tak jak w latach największej świetności Queen. „The Cosmos Rocks” jest albumem, którego można posłuchać, ale niestety w ostateczności. Krążek nie jest on dobry. Nie jest też bardzo zły, szczególnie, jeśli go porównać do ostatnich żenujących osiągnięć zespołu, do czego zalicza się współpraca z boysbandem Five oraz słynnym tandeciarzem Robbem Williamsem, a także słabiutka balladka „No-One But You (Only The Good Die Young)”).


Paradoksalnie ta płyta uświadamia słuchaczom, jak wielkim twórcą był Mercury. Słuchając albumów Queen, nagranych z nieżyjącym wokalistą, słyszalna jest wyśmienita myśl kompozytorską w większości utworów z dawnych płyt. Wszystkie albumy, nawet te mierne z lat osiemdziesiątych, były również sensownie poukładane. Już po pierwszym przesłuchaniu można stwierdzić, że ktoś głowił się nad tym, jak wszystko ma brzmieć. W przypadku „The Cosmos Rocks” po pierwsze nie słychać, żeby  płyta przedstawiała zwartą i sensowną całość. Nowy album Queen to bezsensowny zbiór piosenek. Po drugie autorzy płyty nie mieli pomysłów na piosenki. May, Taylor i Rodgers, mimo usilnych starań, nie wiedzą jak konstruować piosenki w starym, królewskim stylu. Zresztą May i Taylor już udowadniali nie raz, że bez pomocy Mercury’ego sami niewiele są w stanie wymyślić. Autorskie produkcje tych panów przepadły bez echa. Z tym albumem będzie prawdopodobnie to samo, mimo że jest to najciekawsze muzyczne przedsięwzięcie tych muzyków od czasu „Made In Heaven”.


Przydałby się zdolny kompozytor, rozumiejący twórczość Queen. „The Cosmos Rocks” oprócz wskazania ułomności członków Queen udowadnia, że Brian May dalej wie, jak się gra porażające swoim urokiem gitarowe solówki, a także że Roger Taylor dalej jest jednym z najlepszych perkusistów na świecie. Dobra gra Taylora, świetne solówki Maya w „Still Burnin’”, „Small’, „Waterboys” i „Say It’s Not True” oraz starania Rodgersa to za mało, żeby nagrać przyzwoity krążek Queen.


Żeby nagrać dobre, królewskie piosenki, musi do pracy przystąpić ktoś, kto ma podobną wyobraźnie muzyczną do zmarłego wokalisty i kto w podobny sposób skonstruuje i zaaranżuje piosenki. Tezę, że dałoby się coś takiego zrobić, najlepiej pokazał przykład Pink Floyd, który nagrał dwie dobre płyty bez Watersa. Autorami tych dzieł byli David Gilmour oraz Phil Manzanera z Roxy Music. Charakterystyczne brzmienie gitary Maya, nawiązania do „A Kind of Magic” (początek „Cosmos Rockin’”), „We Will Rock You” („Still Rockin”) i „Killer Queen” („Call Me”) nie wystarczą. Muszą być jeszcze pomysły i sposób konstrukcji piosenek podobny do dawnego Queen, a ich niestety na albumie brak. Marna podróba dawnego Queen, aczkolwiek zagorzałych fanów i tak ucieszy.


Ostatnią uwagą jaką można poczynić, jest to ,że Queen zawsze słynęło z bardzo pomysłowych, profesjonalnych, działających na wyobraźnię okładek płyt, na przykład do albumów: „Queen II”, „News of the World”, „Hot Space” czy „Innuendo”. Okładka „The Cosmos Rocks” wskazuje, że zespół nie jest pomysłowy już nawet w tej kwestii. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Queen - A Kind of Magic, recenzja 2008

DJ Khaled - Grateful

Pożegnanie bloxa